Niewielki, otoczony podwórkiem dom przy jednej z bocznych ulic Swarzędza. To tutaj mieszkał 61-letni Mieczysław N.
– Dziwny człowiek – starszy mężczyzna nie ma najmniejszych wątpliwości. – Od lat byliśmy sąsiadami, a on nigdy nawet się nie ukłonił, nie powiedział „dzień dobry”. Jak wychodził z domu, spuszczał głowę, jakby nikogo nie chciał widzieć.
Mieczysław N., jak mówią sąsiedzi, był z zawodu elektrykiem. Podobno pracował w Poznaniu, ale kilka lat temu przeszedł na emeryturę. Od pewnego czasu mieszkał z siostrą – 56 letnią Janiną J. Sąsiadka: – Jego nie znałam, ją owszem. Dobra, spokojna kobieta.
W sobotę wieczorem, może w niedzielę nad ranem, Mieczysław N. rzucił się na siostrę z ostrym narzędziem, prawdopodobnie siekierą. Zadał jej sześć ciosów w głowę. Następnie posprzątał mieszkanie, a owinięte w folię ciało zapakował do samochodu. Sam umył się i pojechał do mieszkającej kilka ulic dalej żony. Tam scenariusz się powtórzył.
Po zamordowaniu żony i siostry Mieczysław N. prawdopodobnie popełnił samobójstwo