Niepewność
Zapewne podczas krymskiej eskapady doszło do zerwania Mickiewicza z Sobańską. Pomimo nalegań hrabiny poeta nie chciał pokazać jej swoich zapisków. Z ironią zaprezentował wyłącznie rysunki w brulionie (krajobrazy i tatarskie stroje), wiadomo jednak, że w kieszeni nosił plik kartek, które zapełniał notatkami. W odpowiedzi na pretensje wyrzucał jej niewierność. Kto wie, może właśnie wówczas powstał sonet „Niepewność", znany z interpretacji Marka Grechuty (niedawno przypomniany przez Annę Marię Jopek i Michała Żebrowskiego):
Gdy cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę,
Nie tracę zmysłów, kiedy cię zobaczę;
Jednakże gdy cię długo nie oglądam,
Czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam;
I tęskniąc sobie zadaję pytanie:
Czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie?
W związku z hrabiną była na pewno fascynacja erotyczna, chwilami przyjaźń, ale czy uczucie?
Wycieczka powróciła do Odessy i Adam rozpoczął przygotowania do wyjazdu do Moskwy wyznaczonej na kolejne miejsce osiedlenia. Niebawem jednak doszło do wydarzenia, które wstrząsnęło wieszczem. Na kolacji u Witta pojawił się osobnik w mundurze carskiej policji, z piersią obwieszoną orderami, a poeta rozpoznał w nim Boszniaka – rzekomego entomologa z Krymu. Nastrój Mickiewicza pogorszył jeszcze sam Witt, stwierdzając ironicznie, że Boszniak łapie dla niego „bardzo różne muszki". Wieszcz zrozumiał, że podróż na półwysep została zaaranżowana wyłącznie w celu umożliwienia działań operacyjnych agenta.
Michał Karłowicz Boszniak był wybitnym oficerem carskiego kontrwywiadu, to właśnie on oddał największe usługi w rozpracowaniu dekabrystów na południu Rosji. Za swoje oddanie Romanowom niebawem zresztą zapłacił najwyższą cenę – został zasztyletowany przez jednego ze spiskowców.
Prawdopodobnie donosił przełożonym również na Witta i Sobańską, ale nie podzielił się z nimi informacjami na temat Mickiewicza. A może przekazał je tylko generałowi? W wierszu „Dumania w dzień odjazdu", powstałym tuż przed opuszczeniem Odessy, Adam przyrównywał się do motyla. Czy to przypadek, czy też Boszniak i jego entomologiczne upodobania pozostawiły w nim swoje ślady? Zrozumiał, że miał nieprawdopodobne szczęście, bo mógłby zakończyć pobyt nad Morzem Czarnym podróżą w kibitce na Syberię.
Wybiórcza pamięć wieszcza
Po latach poeta wykorzystał znajomość z Sobańską w mało znanym dramacie „Konfederaci barscy", przeznaczonym dla scen francuskich. Niestety, utwór nigdy nie został wystawiony, a większość tekstu zaginęła (zachowały się wyłącznie dwa pierwsze akty). To ciekawa lektura, bez problemów można zidentyfikować bohaterów. Witt to rosyjski generał – gubernator, Boszniak to jego wywiadowca (Doktor), natomiast Sobańską poeta przedstawił jako Hrabinę. Główna bohaterka dramatu nosi nawet jej imię.
Podobnie jak jej pierwowzór Hrabina pochodziła ze starego polskiego rodu magnackiego. Ojciec był wojewodą krakowskim, a po rozwodzie z mężem została kochanką rosyjskiego generała. Rozżalona wspominała, że uratowała wielu rodaków, za co spotkał ją wyłącznie ostracyzm. Autor włożył w jej usta gorzkie słowa:
„Byłeś świadkiem przyjęcia, jakie mi zgotowano. Widziałeś przy stole tego Litwina, żałosnego kalekę bez ręki, przyjaciela Pułaskiego; Rosjanie mieli go powiesić – uratowałam mu życie. »Panie – zwracam się do niego przy stole – Pan się nawet nie przywitał ze mną? Czy Pan mnie poznaje?«. A ten pyszałek na to: »Pani, nie mam ręki do wyciągnięcia; przyjaciele Pani, Rosjanie, ucięli mi ją«. Moi przyjaciele, Rosjanie! Prostak, niewdzięcznik! – A te panie? Wychodzę pierwsza na ich spotkanie, a one zaczynają deptać w tył. A potem dalej wszystkie w nogi [...] – znieważać kobietę, czy to ma być patriotyzm? Kobietę, która stara się im przychodzić z pomocą?".
Lektura „Konfederatów barskich" potwierdza wiarę Mickiewicza w dobre intencje Sobańskiej. W miarę sympatyczny sposób poeta przedstawił również Witta, carski generał wypełnia swoje obowiązki, ale na życzenie kochanki ułaskawia skazanych. Tylko Doktor okazał się skończoną kanalią – Mickiewicz jednak nie zapomniał Boszniakowi strachu, który wywołał.
Carska niewdzięczność
Witt wziął udział w wojnie rosyjsko-tureckiej w latach 1828–1829, a następnie trafił do carskiej świty w stopniu generała-pułkownika. Jako dowódca korpusu uczestniczył w stłumieniu powstania listopadowego, a podczas szturmu na Wolę otrzymał ranę w kolano. Następnie mianowano go warszawskim gubernatorem wojennym, przewodniczył przesłuchaniom i doraźnym rozprawom sądowym. Niebawem po zakończeniu walk w Warszawie pojawiła się Sobańska, odwiedzała rannych polskich oficerów, wyciągając od nich najważniejsze tajemnice. Witt niektórych symbolicznie ułaskawiał (oficjalnie na jej prośbę), ale w zamian otrzymywał cenne informacje. To jednak nie wszystko, na jego polecenie Karolina wyjechała do Drezna, gdzie powstał silny polski ośrodek emigracyjny. Szybko zdobyła zaufanie wygnańców i bez skrupułów przekazywała raporty do Warszawy.
To zadziwiające, ale Sobańska cieszyła się większym zaufaniem powstańców niż swoich rosyjskich mocodawców. Mikołaj I osobiście przestrzegał Witta przed małżeństwem z hrabiną, grożąc sankcjami służbowymi. Określił ją jako „największą i najzręczniejszą intrygantkę i Polkę, która pod osłoną uprzejmości i zręczności każdego złapie w swoje sieci, tyle jest wierna hrabiemu jako kochanka, ile Rosji jako poddana".
Sobańska była jednak szczerze przywiązana do imperium Romanowów, a kiedy po powrocie z Drezna nakazano jej opuścić Warszawę, z oburzeniem napisała do komendanta carskiej policji politycznej:
„Niech Pan raczy rzucić okiem w przeszłość, to wystarcza, aby mnie usprawiedliwić. Śmiem twierdzić, że żadna kobieta nie była w stanie dać więcej dowodów oddania, okazać więcej gorliwości i zapobiegliwości w służbie swojego monarchy, aniżeli ja z narażeniem własnym, bo nie może Pan nie wiedzieć, Generale, że list adresowany do Pana z Odessy, przechwycony przez powstańców podolskich, wzniecił w sercach wszystkich, świadomych tego wypadku, uczucia zemsty i nienawiści do mnie. [...] Więzy łączące mnie od trzynastu lat z człowiekiem, którego najdroższe interesy koncentrują się wokół interesów jego monarchy, głęboka pogarda, jaką żywię dla kraju, do którego mam nieszczęście należeć, wszystko wreszcie, śmiałam przypuszczać, powinno było wynieść mnie ponad podejrzenia, których padłam ofiarą. [...] Widywałam Polaków, przyjmowałam nawet u siebie kilku takich, których się brzydzę. Ale niepodobieństwem było dla mnie zbliżyć się do tych, z którymi zetknięcie przypominało mi pianę wściekłego psa; nigdy nie umiałam przezwyciężyć tego wstrętu i wyznaję, zaniedbałam, być może ważnych odkryć, byle tylko nie narazić się na spotkanie z istotami dla mnie odrażającymi".
Karolina wymieniła swoje zasługi: przeniknęła do środowiska powstańczego w Dreźnie i nawiązała kontakty z wybitnymi Polakami rozczarowanymi po klęsce powstania. Przyznawała, że czuła się Polką tylko z nazwiska, gdyż przede wszystkim była lojalną poddaną cara.
Czytając list Sobańskiej, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że większość jej znajomych nie miała tyle szczęścia co Mickiewicz. Zapewne niejeden zapłacił za okazane zaufanie nie tylko wolnością, ale także życiem...
Koniec romansu
W 1833 roku Witt powołał w Warszawie Komisję Śledczą dla Przestępców Politycznych. Do jej zadań należało tropienie konspiracji w Królestwie Polskim i jej zagranicznych kontaktów. Osobiście zasłynął z bezwzględności i okrucieństwa, co jednak nie miało przełożenia na dalszą karierę. Nie pomogło rozstanie z Sobańską, oskarżany o nadużycia finansowe (zawsze żył na wysokiej stopie) stracił łaski i zdegradowano go do stanowiska inspektora rezerw kawalerii. Przyjaciele odwrócili się od niego, zmarł w 1840 roku w samotności w Petersburgu. Sobańska nigdy nie wybaczyła mu porzucenia i rozżalona wyszła w 1836 roku za mąż za serbskiego oficera w służbie rosyjskiej – Stefana Czyrkowicza (Čerkovicia). Witt miał przynajmniej klasę, czego nie można powiedzieć o jego następcy. Serb zapisał się w ponury sposób w dziejach Polski, kiedy podczas szturmu Warszawy na jego rozkaz popełniano najdziksze okrucieństwa. Małżeństwo nie trwało długo – po śmierci Czyrkowicza Sobańska przeniosła się do Paryża, gdzie poślubiła pisarza i tłumacza Julesa Lacroix. Nad Sekwaną spotkała dawnego kochanka z Odessy i przeraziła się jego poglądami. Uznała Mickiewicza za jakobina i wroga istniejącego porządku. Mimo to odbyli kilka rozmów, wymieniali również korespondencję, niestety nie znamy jej treści. Sobańska do końca swoich dni mieszkała wraz z siostrą (wdową po Balzaku) nad Sekwaną, spędzając czas głównie na grze w karty. Podobno zresztą irytowała francuskie otoczenie, rozmawiając z siostrą wyłącznie po polsku. Przeżyła niemal wszystkich swoich współczesnych, zmarła w 1885 roku, mając ponad 90 lat.
Lojalni poddani cara z reguły nie mogli narzekać na swój los, Sobańska pozostaje jednak w tym gronie wyjątkiem. Jej biografia jest rzadkim przypadkiem potwierdzenia tezy, że zdrada zostanie napiętnowana, a od przeniewiercy odsuną się wszyscy. I ci, którym okazał nielojalność, i ci, których interesom poświęcił życie.
Autor jest historykiem zajmującym się szczególnie międzywojennymi dziejami Polski, a zwłaszcza ich stroną obyczajową. Napisał m.in. „Wpływowe kobiety Drugiej Rzeczypospolitej", „Afery i skandale Drugiej RP", „Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej".