Socjalizm na kartki

Butelkę wódki można było zamienić na 20 dekagramów kawy lub kakao, albo na pół kilograma wyrobów czekoladowych. Papierosy odbierano na kartki cukrowe, a proszek do prania - na mączne

Publikacja: 12.01.2013 00:01

Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"

Ćwierć wieku temu, po wydarzeniach radomskich, realny socjalizm wybrał kartki. Zaczęło się niewinnie od biletu towarowego na zakup cukru, wprowadzonego, jak informował rząd, na okres przejściowy. Zasadniczo obywatel miał prawo zakupić miesięcznie 2 kg słodkich kryształków. Operacja "bilet na cukier" rodziła jednak podejrzenie, że oni coś kombinują.

Chłopi, zwani wtedy rolnikami indywidualnymi, sprzedający państwu niewiele mleka, zboża i świń, otrzymali, jakby za karę, bilety tylko na 1 kg cukru. Również mieszkający w domu z chłopami, ich rodzice i dziadkowie - zaledwie po kilogramie. Rolnicy na rencie - po 1,5 kg. Uczucie, że coś kręcą pogłębiała informacja, że obok ceny 10 zł 50 gr za kg cukru biletowego, istnieje cukier komercyjny po 26 zł i to pod dostatkiem.

Propaganda przekonywała, że winna całemu zamieszaniu jest spekulacja i psychoza chomikarska społeczeństwa. Przytaczano przykład mieszkańca Zaklikowa, w którego stodole ujawniono 2 i pół tony cukru. Poszedł siedzieć.

W sprawie cukru obradowało nawet Biuro Polityczne KC PZPR. Donosiła o tym prasa na pierwszych stronach obok informacji o depeszy przywódców polskich do Fidela Castro z okazji 50 rocznicy jego urodzin. Cukier krzepił politykę.

W telewizji demonstrowano kasowanie biletów na cukier. Mianowicie odrywało się z biletu róg, czyli pół kg cukru. Były tam jeszcze trzy rogi, każdy opiewający na pół kilograma.

Renciści szukali jednak dziury w całym. Pytali, czy jeśli mieszkają w domu rencistów, to im się bilety towarowe należą? Nie - zdecydowano. Renciści nie dawali za wygraną - a co z cukrem pudrem, rafinadą, a co z cukrem w kostkach, który można possać?

Odpowiedzią były wymijające informacje o "imponującym bilansie pracy społeczeństwa radzieckiego w siedmiu miesiącach roku, które wyprodukowało dodatkowo 300 tys. zegarków".

Był środek lata, w kinach królowały "Szczęki". Ogłoszenia drobne oferowały: "Oddam bokserkę, wesołą towarzyską w dobre ręce" oraz "Zabiorę do Bułgarii kobietę trabantem". W rubryce "kupię" ogłaszali się tylko amatorzy bonów dolarowych. Wszystko byłoby OK, gdyby nie ten cukier.

Kartki na prima aprilis

Kartki na mięso rząd PRL wprowadził 1 kwietnia 1981 roku, jak zapowiedziano, tylko na trzy miesiące. Nie był to żart primaaprilisowy. Kilka dni przed godziną "k" kierownicy oddziałów reglamentacji, których właśnie powołano, mówili, że generalną próbą przed operacją kartkową na mięso była dla nich marcowa operacja wprowadzania zmodyfikowanych kartek na cukier. Nie ukrywali, że obywatele, którym zostały w ręku kartki na słodkie, mogą jeszcze przez kilka dni kwietnia je zrealizować (słowo zrealizować miało zrobić karierę w ostatniej dekadzie PRL).

Reakcja rynku na stan "cukru ciągle mało" była natychmiastowa. "Producenta wielkanocnych baranków z cukru szukam, cel handlowy". W innym ogłoszeniu ktoś wyraził chęć nabycia zepsutego telewizora kolorowego.

Ostatniego marca, tuż przed nałożeniem na rynek mięsny kagańca z papierowych kartek, "Wojciech Jaruzelski, prezes Rady Ministrów wystosował do Leonida Breżniewa depeszę z serdecznymi podziękowaniami za gratulacje nadesłane mu w związku z powołaniem go na stanowisko szefa rządu PRL". W rubryce sprzedam pojawił się anons: "Jamniki szczenięta bez rodowodu odstąpię".

Ludzie chcieli uciec w prywatność, ale system kartkowy im nie pozwalał. Obywatel musiał kartkę zarejestrować w upatrzonym sklepie, zwanym wtedy placówką handlową. Placówki tej musiał się już trzymać przez miesiące. Przy rejestracji sprzedawca stawał się ważną osobą, bo odcinał kupon rejestracyjny. Na odwrocie kartki przystawiał pieczątkę placówki. Po okresach historycznych przypisania do ziemi, posady, obywatele zostawali przywiązani na dobre i złe zaopatrzenie do osiedlowego sklepu.

Od samego początku kartkom rzucano kłody pod nogi. Na przykład urzędy terenowe nie wydawały odpowiedniej liczby kartek dla dzieci. Nikt też nie potrafił wyjaśnić dlaczego kartki typu "A" stawały się w czasie urlopu kartkami typu "B", o ile dana osoba nie była uprawniona do "C" i "R". Kombinacje szły w tysiące i nikt nie był pewny swojego wołowego z kością.

 

Akurat prasa zamieściła zdjęcia z zamachu na prezydenta Ronalda Reagana i doniosła, że w kraju "Solidarność" wstrzymała strajk generalny po rozmowach z rządem. Telewizja, jak zwykle, przykuła do ekranów nowym serialem ZSRR w Jedynce "Sól ziemi", a Dwójka o tej samej porze największej oglądalności emitowała program "Jak funkcjonowało rolnictwo w XVI wieku".

Kolejki przed sklepami nie znikły, ale się wydłużyły. Mięso i wędliny podzielono na grupy. - Wszyscy domagają się z pierwszej grupy schabu lub szynki, a z drugiej - wątróbki i krakowskiej, a tego dla każdego nie starczy. Świnie mają też nóżki - wyjaśniały zdenerwowane awanturami w sklepach sprzedawczynie.

Chcąc rozładować napięcia przy ladzie, ktoś wpadł na pomysł, aby klient datę realizowania swojej kartki negocjował z kierownikiem sklepu.

Handel jednak okazał się goły, gdyż podstawowym narzędziem sklepowego był nóż. Brakowało maszyn do porcjowania wędlin. Między osobami z dwóch stron lady zrodził się konflikt o niedoważone jeden lub dwa deko mięsa. Ktoś dał ogłoszenie: "Pilnie zamrażarkę kupię". Chodziło o to, by kupić od chłopa - a było to wówczas nielegalne - świniaka, poćwiartować i upchnąć w zamrażarce. W ten sposób rodacy uwalniali się od kartek.

Fantazje reglamentacji

Reglamentacja ruszyła pełną parą. Na kartki na przetwory zbożowe można było kupić 300 g proszku do prania miesięcznie, a mieszkańcy woj. katowickiego oraz Krakowa i Wałbrzycha - nawet pół kilo. Większość wojewodów zarządziła na niewykorzystane odcinki kartek zbożowych bądź cukrowych sprzedaż wódki i papierosów. Sanatoria mające leczyć kuracjuszy zażądały od nich kartek na mięso. Kuracjusze zbuntowali się, gdyż za turnus 24-dniowy musieli oddać całą kartkę na 3 kg. Co mamy jeść przez ostatni tydzień miesiąca, gdy wrócimy do domu? - pytali oburzeni.

Od sierpnia 1981 roku zaczęły, jak podała prasa, obowiązywać nowe zasady sprzedaży mięsa na kartki. "Nowe" jak zwykle oznaczało zmniejszone racje. Na kartkę "B" (najwięcej osób ją otrzymywało) należało się tylko 3 kg miesięcznie, a nie jak wcześniej 3 i pół. Posiadacze kartek typu "C" zjechali z 5 do 4 kg. Obronili się górnicy, ale tylko pracujący pod ziemią - dalej mieli 5 kg. Obywatele z kartkami "R-I" musieli ograniczyć apetyty z 2 kg do 1,6 kg. Prasa ujawniła, że napłynęła depesza gratulacyjna do Stanisława Kani w związku z ponownym wyborem go na I sekretarza KC PZPR od KC Kampuczańskiej Partii Ludowo-Rewolucyjnej.

Wojewodowie puścili wodze fantazji. Tarnowski pozwolił kupować wymiennie 10 dkg kawy, pół kg słodyczy lub pół litra alkoholu. Dorzucił też 4 paczki papierosów na 10 dni. Lubelski dał prawo wyboru: albo pół litra wódki miesięcznie, albo 12 paczek papierosów. Krośnieński pozwolił nabyć na bony na cukier 10 paczek papierosów. Gorzowski zezwolił na kupowanie tytoniu na zapas na podstawie karty urlopowej. Bydgoski zabrał się za niemowlęta: możecie miesięcznie liczyć tylko na 10 sztuk pieluszek. W Stargardzie i Łobzie władza poszła społeczeństwu na rękę wprowadzając specjalne kartki na wódkę weselną i na chrzciny. Na wesele dawano w Łobzie 30 butelek wódki, a na chrzciny 10. W Stargardzie - 20 i 5. Kartki na wódkę wydawały urzędy stanu cywilnego i nazywały się one "prezydenckimi". W Iłży dzięki zaświadczeniom z USC można było kupić czarne odzienie na pogrzeby, również czarne biustonosze i tekturowe buty do trumny, "trumniaki". Z rzeczy nieobjętych reglamentacją w tamtejszym wiejskim domu towarowym był puzon.

Warszawa obroniła się przed przyjezdnymi kartkowiczami, którzy uszczuplali i tak uszczuplone zapasy, wbijając na bon towarowy mieszkańca stolicy nadruk "W". Sprzedawaniu na lewo mięsa przez personel sklepów miał przeciwdziałać obowiązek codziennego rozliczania kartek. Wódkę na kartki mogli kupić 19-latkowie albo zamienić na 20 dkg kawy, 2O dkg kakao lub pół kilograma wyrobów czekoladowych. Papierosy odbierano w porcjach tygodniowych, po 3 paczki na kartki cukrowe. Proszek do prania na kartki mączne. Wódka sierpniowa należna na kartki mięsne niewykupiona do końca miesiąca przepadała. Kartki na masło ważne były przez 4 miesiące.

Wystąpiły braki chleba w stolicy, co pozwoliło postraszyć społeczeństwo widmem kartek na pieczywo. Spanikowany obywatel dał anons: "Sprzedam pilnie z powodu nagłego wyjazdu atrakcyjną produkcję wieszaków".

Goło i wesoło

Z okazji stanu wojennego władze wprowadziły od 1 stycznia 1982 roku nowe zasady sprzedaży mięsa na kartki - co okazało się zmniejszeniem przysługujących racji - oraz operację cenową, czyli podwyżki. Wznowiono w drugiej połowie stycznia wydawanie oficjalnych gazet. Przyniosły one nieliczne głosy społeczeństwa w rubryce ogłoszeń: "Skóry węża skupuję" i "Kupię kawior i spodnie firmy ÇMontanaČ". Stołeczny Teatr Dramatyczny odwołał przedstawienie sztuki "Biedaczek".

Komunikaty z "frontu" kartkowego były bolesne jak ciosy na polu bitwy. "Ryż tylko raz na kwartał, po 0,5 kg". Posiadaczom kartki "P" przyznano 2,5 kg przetworów zbożowych rozkładając przydział na trzy miesiące. "Przydział proszku do prania na wagę będzie wydawany tak, że ustawi się wagi na klatkach schodowych, by rozważać na mniejsze porcje 3-kilogramowe torebki z ÇPersilemČ".

Właściciele samochodów prywatnych stali się galernikami motoryzacji. Tankowanie przemienne dla rejestracji parzystych i nieparzystych, talony na paliwo, coraz bardziej skąpe przydziały i dobowe albo dłuższe kolejki przed stacjami benzynowymi oraz kanistry z benzyną chomikowane w piwnicach bloków. Od wprowadzenia stanu wojennego obowiązywał zakaz poruszania się prywatnymi samochodami, stacje nie wydawały paliwa. W ostatniej fazie PRL rozwinęła się dynamicznie "motoryzacja parkingowa" - auta nie ruszały się z miejsca.

Prowincja nie mogła sobie poradzić z życiem na kartki z tego względu, iż marne przydziały należały się wyłącznie na papierze. Nabycie czegokolwiek graniczyło z cudem. Wieśniacy, nałogowi palacze, wędrowali od wsi do wsi, pokonując wielokilometrowe odcinki, aby wyłudzić choćby jednego papierosa. W Trzciannem, w ówczesnym woj. łomżyńskim, sklep obuwniczy otrzymał raz dostawę butów przed wieczorem. Wieść o tym rozeszła się lotem błyskawicy. Od północy ustawiła się długa kolejka oczekujących. Każdy miał kartkę na buty. Rano po otwarciu ludziom pokazano pusty sklep. Ani jednej pary butów. Władze gminy powołały komisję, spisano protokół. Aby rozładować wzburzenie mieszkańców, ściągnięto po interwencji w województwie partię butów. Na każdą wieś w gminie wypadały trzy pary. Do dzielenia wytypowano sołtysów, którzy w obawie przed nieporozumieniami z sąsiadami odmówili udziału w reglamentacji.

Aktyw partyjny, który rozumiał wszystko, zadał jednak na spotkaniu Zbigniewowi Michałkowi, sekretarzowi KC PZPR, pytanie: "Jak to się działo, że w czasie okupacji wprowadzony przez Niemców system kartkowy działał i było pokrycie w towarach?". Sekretarz Michałek odparł, że już w tej sprawie wypytywał gauleitera Kocha, siedzącego w polskim więzieniu. "Wiecie towarzysze, w czasie okupacji za nieodstawienie świniaka chłop jechał do obozu koncentracyjnego. My takich możliwości dziś nie mamy".

Rozgłośnia Wolna Europa nazwała sekretarza KC "komunistą wesołkiem".

Na ekranach kin pojawił obraz "Miłość ci wszystko wybaczy".

Wyjrzał wolny rynek

W lipcu 1989 roku prasa donosiła, że sytuacja na rynku jest patowa. "Zaopatrzenie w Warszawie jest gorsze niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich 4 - 5 lat. Przed sklepami od rana ustawiają się kolejki. W wielu placówkach brakuje mleka". Ktoś z Rembertowa ogłosił, że zamieni luksusowe firanki angielskie do apartamentu na nową lodówkę. Z ogłoszeń przebijały podteksty polityczne. "Na Nowym Świecie zaginął duży żółto-rudy pies w kagańcu. Pysk i łeb podobny do lisa". Czujna telewizja wyemitowała film "Kto się boi, kto ucieka".

Ostatniego dnia lipca, gdy ostatnim, jak się okazało, I sekretarzem KC PZPR został Mieczysław F. Rakowski, rząd uchylił uchwałę nr 221 w sprawie reglamentowanej sprzedaży towarów. W noc poprzedzającą to epokowe wydarzenie ustawiły się długie kolejki ludzi, chcących wykupić lipcowe kartki na mięso. Żeby się dostać do "Supersamu" w Warszawie trzeba było stać kilka godzin. Przebywający z wizytą w USA marszałek Związku Radzieckiego Siergiej Achromiejew powiedział: "Radziecka polityka w Europie Wschodniej nie przewiduje stosowania siły". Słowa te odebrano jako definitywne odrzucenie tzw. doktryny Breżniewa. Do 1 sierpnia ZSRR wycofał z krajów socjalistycznych 21 tys. żołnierzy.

2 sierpnia wypadał poniedziałek. W sklepach zaroiło się od ludzi. Patrzyli jak wygląda wolny rynek. Towarów wprawdzie brakowało, ale na tych, co były, pojawiły się nowe, wyższe ceny. Personel sklepów odkurzał krajalnice sprzed reglamentacji, by móc sprzedawać po 5 dkg szynki. W Lublinie rozpoczęto demontaż pomnika Bieruta, a nazwę pobliskiej ulicy zmieniono z Bieruta na Lwowską.

Lipiec 2001

Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"

Ćwierć wieku temu, po wydarzeniach radomskich, realny socjalizm wybrał kartki. Zaczęło się niewinnie od biletu towarowego na zakup cukru, wprowadzonego, jak informował rząd, na okres przejściowy. Zasadniczo obywatel miał prawo zakupić miesięcznie 2 kg słodkich kryształków. Operacja "bilet na cukier" rodziła jednak podejrzenie, że oni coś kombinują.

Pozostało 97% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo