Jak dowiedziała się „Rz”, wokół tych trzech kierunków koncentrują się działania olsztyńskich prokuratorów wyjaśniających zaniedbania w sprawie uprowadzenia Krzysztofa Olewnika. – Ich rozpracowanie ułatwi odpowiedź na pytanie, jaki był motyw porwania, i czy bandyci mieli nad sobą zleceniodawców – wyjaśnia nasz informator z resortu sprawiedliwości.
Według informacji „Rz” lada dzień zarzuty mogą usłyszeć policjanci, którzy tuż po porwaniu ofiary nie wykonali podstawowych czynności – m.in. nie zabezpieczyli śladów.
Śledczy sprawdzają, czy porywacze mieli powiązania z wpływowymi działaczami SLD z Mazowsza. W tym kontekście badana jest rola Grzegorza K., lokalnego działacza lewicy, który – jak twierdzą Olewnikowie – skontaktował ich z bandytą z Sierpca – Eugeniuszem D., ps. Gienek. Tego ostatniego dotąd uznawano za zwykłego oszusta i oskarżono go tylko o wyłudzenie od Olewników 160 tys. zł w zamian za informacje o porwanym Krzysztofie.
Jednak olsztyńscy śledczy podejrzewają, że „Gienek” miał kontakt z porywaczami. – Opisał dokładnie treść listów, jakie otrzymamy od syna. Po kilku godzinach odezwali się porywacze. W listach od nich było dokładnie to, o czym mówił – opowiadał wielokrotnie Włodzimierz Olewnik, ojciec zamordowanego Krzysztofa. W rozmowach z „Gienkiem” za każdym razem uczestniczył Grzegorz K. W jego obecności bandyta odbierał pieniądze od Olewnika. Prokuratorzy chcą ustalić rolę działacza SLD i powiązania „Gienka”. Śledczy są coraz bardziej pewni, że w policji był „kret” – zdrajca, który informował bandytów. – Zebrany dotąd materiał wskazuje, iż taka osoba mogła być – mówi nasz informator.
Poszlak wskazujących na wyciek informacji jest wiele. Przykładem są groźby pod adresem świadków kierowane tuż po złożeniu zeznań. Najmocniej doświadczył ich Piotr S. – bliski znajomy Sławomira Kościuka (porywacza, który powiesił się w celi), który w lipcu 2005 r. w tajemnicy złożył w CBŚ przełomowe zeznania. Krótko potem czterech nowodworskich gangsterów groziło mu, że jeśli nie odwoła zeznań obciążających Kościuka, straci życie. O przesłuchaniu wiedzieli tylko oficerowie CBŚ. Inny fakt: z kart telefonicznych używanych przez porywaczy dzwoniono do komendy policji w Płocku. W tym kontekście śledczy chcą rozszyfrować, kim był „niebieski”, którego numer miał w notesie szef gangu porywaczy.