Pokazał akta, straci immunitet?

Bez Wojciecha Miłoszewskiego sąd dyscyplinarny będzie dziś radził, czy uchylić jego immunitet. Nie wezwał go, bo nie musi

Publikacja: 25.07.2008 03:07

– Nie otrzymałem wezwania, by stawić się w sądzie dyscyplinarnym, ani nawet informacji, że w ogóle jest wniosek o uchylenie mojego immunitetu. Wiem o tym wyłącznie z mediów – mówi „Rz” krakowski śledczy.

Uchylenia Miłoszewskiemu immunitetu domaga się płocka prokuratura, która chce postawić mu zarzut przekroczenia uprawnień w związku z udostępnieniem w 2006 r. akt sprawy paliwowej prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu. Doszło do tego w obecności i na polecenie ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.

Dzisiaj przed sądem dyscyplinarnym, który zbierze się w Ministerstwie Sprawiedliwości, stawi się płocki prokurator, który złożył wniosek o uchylenie immunitetu Miłoszewskiego. Samego zainteresowanego nie będzie, bo – zgodnie z obowiązującymi przepisami – sąd nie musi go wzywać. Może podjąć decyzję, nie pytając go o zdanie.

– Przepisy mówią, że sąd dyscyplinarny orzeka wyłącznie na podstawie treści wniosku i załączonych do niego dowodów. Może więc wezwać Miłoszewskiego, ale nie musi – wyjaśnia „Rz” Ewa Piotrowska, rzecznik prokuratora generalnego.

Sytuacja zmieniła się, gdy 31 sierpnia 2007 r. znowelizowano ustawę o prokuraturze. Wcześniej zainteresowani byli wzywani już na pierwszą rozprawę.

Reklama
Reklama

– Wtedy termin do złożenia odwołania liczył się od dnia ogłoszenia decyzji o uchyleniu immunitetu. Interpretowano to tak, że zainteresowany musi być już na pierwszej rozprawie, bo na niej może zapaść decyzja dotycząca jego immunitetu – mówi Piotrowska. – Po zmianach termin do złożenia odwołania liczy się od dnia doręczenia decyzji.

Jeżeli jednak sąd dyscyplinarny zechce wysłuchać racji Miłoszewskiego, wyznaczy kolejny termin i przyśle mu wezwanie. Ale jeśli materiały płockich śledczych uzna za wystarczające, to nawet dziś – bez niego – może podjąć decyzję o pozbawieniu immunitetu.

Miłoszewski nie poczuwa się do winy. Twierdzi, że nie złamał prawa i nie przekroczył uprawnień, udostępniając Kaczyńskiemu akta sprawy paliwowej. Żałuje, że nie wezwano go na rozprawę, by mógł się bronić.

– Ale takie są przepisy, trzeba je szanować – mówi Miłoszewski i zapowiada: – Jeśli sąd dyscyplinarny uchyli mój immunitet, będę się odwoływał.

Nadal uważa starania o uchylenie immunitetu za „szykanę za to, że nie chciał złożyć zawiadomienia na ministra Ziobrę”. Takie doniesienie miał mu sugerować płocki śledczy badający sprawę pokazania akt.

– Nie otrzymałem wezwania, by stawić się w sądzie dyscyplinarnym, ani nawet informacji, że w ogóle jest wniosek o uchylenie mojego immunitetu. Wiem o tym wyłącznie z mediów – mówi „Rz” krakowski śledczy.

Uchylenia Miłoszewskiemu immunitetu domaga się płocka prokuratura, która chce postawić mu zarzut przekroczenia uprawnień w związku z udostępnieniem w 2006 r. akt sprawy paliwowej prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu. Doszło do tego w obecności i na polecenie ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.

Reklama
Kraj
Rekordowy czerwiec warszawskiego lotniska. „W czołówce Europy"
Kraj
Nieproszony gość z południa. Co warto wiedzieć o skupieńcu lipowym?
Kraj
Nowa Tęcza w ogniu pytań. Kontrowersje wokół odbudowy „Łuku LGBT”
Kraj
„Polityczne Michałki”: Hołownia między młotem a kowadłem, Tusk w trybie i stroju kryzysowym
Kraj
Rzeź wołyńska: wytracić Polaków, wyrugować polskość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama