– Nie otrzymałem wezwania, by stawić się w sądzie dyscyplinarnym, ani nawet informacji, że w ogóle jest wniosek o uchylenie mojego immunitetu. Wiem o tym wyłącznie z mediów – mówi „Rz” krakowski śledczy.
Uchylenia Miłoszewskiemu immunitetu domaga się płocka prokuratura, która chce postawić mu zarzut przekroczenia uprawnień w związku z udostępnieniem w 2006 r. akt sprawy paliwowej prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu. Doszło do tego w obecności i na polecenie ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
Dzisiaj przed sądem dyscyplinarnym, który zbierze się w Ministerstwie Sprawiedliwości, stawi się płocki prokurator, który złożył wniosek o uchylenie immunitetu Miłoszewskiego. Samego zainteresowanego nie będzie, bo – zgodnie z obowiązującymi przepisami – sąd nie musi go wzywać. Może podjąć decyzję, nie pytając go o zdanie.
– Przepisy mówią, że sąd dyscyplinarny orzeka wyłącznie na podstawie treści wniosku i załączonych do niego dowodów. Może więc wezwać Miłoszewskiego, ale nie musi – wyjaśnia „Rz” Ewa Piotrowska, rzecznik prokuratora generalnego.
Sytuacja zmieniła się, gdy 31 sierpnia 2007 r. znowelizowano ustawę o prokuraturze. Wcześniej zainteresowani byli wzywani już na pierwszą rozprawę.