– Jeżeli w imię partykularnych interesów nie będzie mi się rzucać kłód pod nogi, to taki blok powstanie – zapowiedział w wywiadzie dla „Rz”.
Ta współpraca państw jest wzmacniana od dawna. Efekt: wspólna wizyta prezydentów Polski, Estonii, Litwy, Ukrainy i premiera Łotwy w Gruzji. Zorganizował ją Lech Kaczyński. Politycy wydali wspólne oświadczenie krytykujące braki we francuskim planie pokojowym i opowiedzieli się za programem działań na rzecz członkostwa Gruzji w NATO.
– Chciałem, żeby Rosjanie się cofnęli i żeby cała nasza koncepcja polityki wschodniej – od Azerbejdżanu po Estonię – nie została przekreślona – tłumaczy swą inicjatywę Kaczyński. Jego zdaniem „decyzje w UE zapadają pomiędzy Berlinem a Paryżem”, a nie ma wspólnej polityki wobec Rosji.
Pomysł na blok podoba się posłowi PiS, wiceszefowi Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Pawłowi Kowalowi: – UE ma swą specyfikę regionalną. Tak jak Francja z Włochami nadają ton polityce śródziemnomorskiej, tak blok ów mógłby wschodniej.
Sceptyczni są jednak politycy SLD i PO. – Ta koncepcja przypomina wprowadzenie pociągu poza oficjalnym rozkładem – uważa Tadeusz Iwiński z SLD, wiceszef Sejmowej Komisji ds. UE. Widzi zagrożenia tego pomysłu: możliwość rozbicia jedności Unii i zmniejszenie szans na realizację polsko-szwedzkiej koncepcji partnerstwa wschodniego UE.