Alicja panicznie bała się ojca, dlatego przez lata nie zgłaszała gwałtów. Chroniła go, kiedy dwukrotnie zaszła z nim w ciążę, wykonywała jego polecenia, gdy kazał jej urodzić dzieci, a potem zostawić je w szpitalu. Prawdę ukrywała też matka kobiety. Twierdzi, że milczała ze strachu.
Dramat, który w poniedziałek ujawniła policja, zaczął się sześć lat temu, gdy Alicja miała niespełna 15 lat. Rodzina mieszkała wtedy w Pasikurowicach, niewielkiej wsi pod Wrocławiem. – Plotki były, że ojciec wykorzystuje córkę. Potem szybko wyjechali i słuch po nich zaginął – mówi „Rz” sołtys Salomea Fidler. – W ich domu policja pojawiała się często.
Paweł Petrykowski, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, przyznaje, że funkcjonariusze sprawdzają te informacje. – Na razie weryfikujemy, ile było takich interwencji i czego one dotyczyły – mówi.W lutym 2005 roku Alicja urodziła pierwsze dziecko. Jeszcze we wrocławskim szpitalu zrzekła się praw rodzicielskich.
Półtora roku później rodzina wyjechała do Grodziska na Podlasiu, w rodzinne strony ojca. Kolejne dziecko z kazirodczego związku przyszło na świat w Siemiatyczach. Lekarze zapytali Alicję o poprzedni poród. Powiedziała im, że pierwsze dziecko zmarło tydzień po narodzeniu z powodu wady serca, przebieg ciąży nie był kontrolowany przez ginekologa i że zna tylko imię ojca dziecka.
W zachowaniu pacjentki i jej rodziców lekarze nie zauważyli nic niepokojącego. – Nie odpowiadała konkretnie na pytania, ale nie weryfikowali, czy mówi prawdę, tylko czuwali nad prawidłowym przebiegiem porodu. Lekarz to nie policjant – mówi Robert Maksymiuk, dyrektor szpitala w Siemiatyczach.