Kilkadziesiąt węży, jaszczurek i żółwi od czterech miesięcy tkwi na poddaszu hostelu w Krakowie. Klatki i akwaria są tam poupychane jedne na drugich. Kolejne dziesiątki gadów i ryb, które miały być atrakcją krakowskiej wystawy, czekają na odbiór u hodowców w całej Europie.
Ich właścicielem jest Amerykanin Nathan Gendreau, właściciel sieci hosteli w Polsce. W czerwcu miał otworzyć w budynku Instytutu Systematyki i Ewolucji Zwierząt PAN przy ul. św. Sebastiana w Krakowie największe w Polsce egzotarium nazwane Aquarium i Muzeum Przyrodnicze. Od końca grudnia 2007 roku wynajmuje tam parter i pierwsze piętro, w sumie 2 tys. metrów kwadratowych. W remont włożył już niemal 2,5 mln zł. W kwietniu prace wstrzymano. I tak jest do dziś. Dlaczego?
– Czujemy się tu jak intruzi – mówi Daria Michajłowa, wiceprezes firmy Nathan’s Villa Hostel i prawa ręka Gendreau. Firma wynajęła pomieszczenia od krakowskiej PAN na siedem lat. Ale 1 stycznia zmienił się dyrektor instytutu i, jak twierdzi Gendreau, jest inwestycji nieprzychylny. – Chce nas przetrzymać tak długo, abyśmy finansowo nie wytrzymali i sami zrezygnowali – mówi Michajłowa.
Gigantyczne akwaria, które miały być główną atrakcją kolekcji, stały się początkiem kłopotów firmy. – Postanowiliśmy, dla bezpieczeństwa, zamontować akwaria nie ze szkła, lecz akrylu – opowiada Michajłowa. – Ich podstawą miały być żelbetowe konstrukcje. Ciężkie. Dyrektor stwierdził, że zbyt obciążają podłogę i powinniśmy na te prace mieć pozwolenie budowlane.
Pani wiceprezes wspomina, jak usłyszała, że to, co zrobiono, jest samowolą budowlaną. – Bocheński dał nam wybór: albo wszystko przywrócimy do stanu pierwotnego i sami odejdziemy, albo czekają nas kontrole – opowiada. – Od razu wstrzymaliśmy prace. Od czterech miesięcy stoimy w miejscu.