40 kupców z Rynku Bałuckiego pojawiło się w czwartek w urzędzie miasta i zażądało, by konkurenci przestali grodzić targowisko pod budowę hali. Dlaczego nie zablokowali siedziby Bałuckiego Rynku? – Bo tu jest wygodniej – odparła jedna z kobiet.
Magistrat dał im dostęp do toalet i wodę mineralną. Po kilku godzinach negocjacji kupcy zgodzili się na powrót do rozmów w poniedziałek. Już opuszczali budynek, gdy pojawiła się ekipa telewizyjna. – Ściągniemy wóz satelitarny i będziemy nadawać na żywo – usłyszeli kupcy i z miejsca zawrócili. Gdy wylali na wizji swoje żale, okupacja zamieniła się w piknik, bo dostarczono gorącą pizzę.
Około północy konkurenci z Bałuckiego Rynku skapitulowali. Przywieźli pismo z zapewnieniem, że nie zagrodzą rynku do czasu rozstrzygnięcia sporu.
W Łodzi obowiązuje zasada, że stowarzyszenia kupców mogą przeprowadzać zmiany na targowiskach, jeśli zrzeszają ponad 50 proc. handlujących. Bałucki Rynek spełniał ten wymóg i rozpoczął modernizację. Ale kupcy się pokłócili. Część uznała, że boksy będą za drogie (3,4 tys. zł za mkw.) i powołała konkurencyjną organizację. Teraz o tym, kto będzie rządził targowiskiem, zadecyduje spis, który ustali liczbę członków obydwu stowarzyszeń. Władzę obejmie liczniejsze.