Zamiast zapowiadanego na ten tydzień zakończenia układania list wyborczych PiS do Parlamentu Europejskiego trwa ich pośpieszne przerabianie i uzupełnianie. To efekt decyzji Jarosława Kaczyńskiego o zmianie strategii partii. Teraz na listach mają się znaleźć posłowie z polskiego Sejmu.
– Jeśli wcześniej nie wypromowało się kandydatów, posłowie są wzmocnieniem listy – tłumaczy „Rz” politolog Jarosław Flis. – Ludzie chętniej głosują przecież na tych, na których już głosowali.
Teraz w PiS ma obowiązywać nowa zasada. Z każdego okręgu wyborczego do polskiego parlamentu (jest ich 42) do PE musi wystartować przynajmniej jeden poseł. Zostaną zgrupowani na listach według klucza regionalnego (np. poseł z Kalisza będzie kandydował z listy poznańskiej). Nikt nie może odmówić udziału – zalecił prezes. Ale część parlamentarzystów PiS taką perspektywą zachwycona nie jest.
– Nie chcę startować. Mam nadzieję, że nikt mi nie zrobi takiego psikusa – mówi „Rz” Antoni Macierewicz. Z kolei Krzysztof Jurgiel twierdzi: – Gdybym chciał startować, miałbym „jedynkę”. Ale nie chcę.
Posłów o naprawdę znanych nazwiskach na listach PiS może być więc mimo wszystko niewielu. Jak podała „Rz” w wydaniu online, obok Zbigniewa Ziobry, Pawła Kowala, Arkadiusza Mularczyka i Jacka Kurskiego wśród kandydatów znaleźli się: Jolanta Szczypińska, Tadeusz Cymański i Wojciech Jasiński, były minister Skarbu Państwa wrządzie Jarosława Kaczyńskiego.