Na Nowym Świecie do pochodu PPS usiłowali przyłączyć się „komuniści”. Doszło wtedy do nieporozumień partyjnych, które skończyły się przegraną dla komunistów” – relacjonowało 1 maja 1925 roku wieczorne wydanie „Kuriera Warszawskiego”. Minęło 65 lat i wszystko wróciło do dawnego – „Życie Warszawy” opisywało, jak to „lewicowy” pochód próbowali zakłócić stojący przed wejściem do kościoła św. Krzyża młodzi ludzie z „Solidarności Walczącej”, obrzucający maszerujących petardami i świecami dymnymi. Wznoszono hasło – precz z komuną”.
Zabawy ludowe
Mimo szczytnych założeń oba święta przekształcały się, jak już wspomnieliśmy, w igrzyska uliczne. W każdej epoce ci, którzy maszerowali, nazywali to ideową demonstracją, a władza, jeśli jej nie pasowało – zakłócaniem porządku publicznego, natomiast psycholodzy – rozładowaniem napięć społecznych. Warszawiacy zaś różnie – w okresie stanu wojennego utarło się, że były to kryteria uliczne, nazwę wzięto z ulicznych zmagań kolarskich rozgrywanych podczas Wyścigu Pokoju.
Jeśli spojrzymy daleko wstecz, to pierwsze odnotowane „kryterium” miało miejsce 3 maja 1899 roku w Alejach Ujazdowskich. Ulicą przechadzał się tłum nastrojony nader patriotycznie, a po bokach pojawiały się silne konne patrole kozackie i pododdziały litewskiego pułku gwardii, stacjonującego koło dzisiejszego placu Na Rozdrożu. Ktoś coś rzucił, inny krzyknął i zaczęła się bijatyka. Przedwojenny varsavianista Franciszek Galiński wspominał o zaciętej obronie ogródków kawiarnianych Sans-Souci i Wersal za pomocą krzeseł, butelek i syfonów. Młodzież wyładowała swą nienawiść, a policja oraz kozacy zatrzymali tak wiele osób, że miasto komentowało to całymi tygodniami. Prasa milczała. Sprawdziliśmy – żadne wydarzenia tego typu nie przeniknęły przez cenzurę.
Prano się niemal co roku, używając czasami noży i broni palnej – szczególnie w okresie rewolucji 1905 – 1907. Z kolei w okresie międzywojennym niemal wszystkie demonstracje pierwszomajowe kończyły się bijatyką na kije, kastety i pięści. Wyglądało to dokładnie tak, jak opisaliśmy na początku. W roku 1925 „Kurwar” donosił, że PPS zebrała się na placu Teatralnym, komuniści – na Bankowym, a na nieistniejącym dziś placu Muranowskim (koło Intraco) – „bundziści” – członkowie lewicującego żydowskiego związku. Komuniści zakłócali pochód socjalistów na placu Teatralnym i Nowym Świecie, a potem miotali się po mieście. „Jedną z takich grup policja rozbiła na ulicy Elektoralnej, zabierając przy okazji pewną ilość czerwonych sztandarów i transparentów z wrogiemi przeciwpaństwowemi aforyzmami. Rozbito poza tem grupki po kilkaset osób na pl. Bankowym, pl. Krasińskich i na Lesznie”.
Z góry było wiadomo, że komuniści będą się lali z socjalistami. Mój ojciec wspominał kiedyś pochód tych drugich – obok demonstrujących szła milicja PPS, rośli robotnicy z drewnianymi pałami w dłoniach, co miało odstraszać przeciwników. Przeważnie nie odstraszało. Uważano, że maszerujący muszą komuś przylać – każdemu, ale nie policji.