- Kampania w Internecie to pomysł potocznie mówiąc stary jak świat. To polscy politycy dopiero niedawno odkryli, że internet jest doskonałym narzędziem pomocnym w dotarciu do wyborców - mówi "Rz" Eryk Mistewicz, specjalista ds. marketingu politycznego
Jak ustaliła "Rz", kampania wyborcza do PE Arkadiusza Mularczyka (PiS) w Warszawie adresowana będzie w dużej mierze do internautów. Co trzy dni poseł zamierza umieszczać na popularnym portalu internetowym YouTube, krótkie, kilkuminutowe filmiki ze swoim udziałem.
- Będę w nich mówić o tym, co warto i w jaki sposób zmienić w Warszawie i okolicy, skąd pozyskać środki na nowe inwestycje- tłumaczy "Rz" poseł Mularczyk. Każdy ze spotów ma być kręcony w innym miejscu Warszawy. I tak, o bezpieczeństwie Mularczyk chce opowiadać vis a vis Ministerstwa Sprawiedliwości, a o komunikacji - na filmie nakręconym w warszawskim metrze.
Wystąpi w nich też Zbigniew Ziobro, który, zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami, o których jako pierwsza informowała "Rz", wspiera kampanię Mularczyka. - Problem polega na tym, czy Mularczyk znajdzie sposób, by tak zainteresować wyborców, by ci chcieli odszukać jego klip - uważa Eryk Mistewicz, specjalista od marketingu politycznego.
Mularczyk nie pierwszy raz odwołuje się do wyborców-internautów. We wrześniu ubiegłego roku również na YouTubie umieścił film, w którym apelował o pomoc w ustaleniu adresu byłego prezesa TK Jerzego Stępnia, któremu chciał wytoczyć cywilny proces. Adres był niezbędny do doręczenia pozwu. Wówczas pomysł Mularczyka był szeroko komentowany w społecznościach internetowych, ale sukcesu mu nie przyniósł - adres Stępnia otrzymał dopiero od Centralnego Biura Adresowego.