Tajemniczy czarodziej od gruntów Kościoła

Były esbek Marek Piotrowski niezwykle skutecznie odzyskuje mienie dla zakonów i parafii. Kontakty z Kościołem ułatwiły mu stworzenie sieci własnych interesów

Publikacja: 13.05.2009 04:18

Tajemniczy czarodziej od gruntów Kościoła

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Marek Piotrowski to tajemnicza postać, unika rozgłosu. – Bo pieniądze lubią ciszę – mówi jego były znajomy.

Nazwisko Piotrowskiego wypłynęło przed kilku laty z powodu kontrowersji towarzyszących pracom Komisji Majątkowej przy MSWiA, od której Kościół uzyskuje rekompensaty za grunty zagrabione po wojnie przez komunistów.

Piotrowski w ciągu ośmiu lat był w komisji pełnomocnikiem nyskiej i poznańskiej prowincji Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety, parafii bazyliki Najświętszej Maryi Panny w Krakowie oraz Towarzystwa Pomocy dla Bezdomnych im św. Brata Alberta w Krakowie – należącego do albertynek. W ich imieniu składa wnioski o wydanie państwowych gruntów. Wskazuje konkretny grunt, z teczki wyciągając jego wycenę, która jest wielokrotnie niższa od cen rynkowych. W ten sposób np. dla towarzystwa związanego z albertynkami Piotrowski uzyskał prawie 1500 hektarów za utracone w PRL 63 hektary. W ciągu ostatnich dziewięciu lat dzięki niemu Kościół odzyskał tysiące hektarów – na Śląsku, w Małopolsce, w Białołęce pod Warszawą, w Krzesinach koło Poznania.

[srodtytul]MO, SB i żyła złota[/srodtytul]

Piotrowski, rocznik 1945, pochodzi z Krakowa. O tym, że pracował w Służbie Bezpieczeństwa, napisał cztery lata temu „Newsweek”. Dziennikarka „Rz” pierwsza przeczytała jego teczkę w IPN.

Wynika z niej, że do milicji, a potem SB, zaciągnął się z powodu biedy w rodzinnym domu. Matka, nauczycielka w podstawówce, i ojciec, pracownik umysłowy Centrali Przemysłu Naftowego, żyli w separacji. Po liceum Piotrowski zaczął studiować filologię rosyjską w Studium Nauczycielskim, ale rzucił studia dla pracy doręczyciela telegramów na poczcie. Wytrzymał pół roku.

W 1966 r., mając 21 lat, zaczął karierę w MO, w sekcji remontowo-budowlanej. „Poziom ogólny dobry, prezencja dobra, śmiało i pewnie odpowiada na zadane pytania” – zanotowała ppor. Irena Gradek, milicyjny kadrowiec. W ankiecie wpisała: bezwyznaniowy. Był harcerzem, należał do Związku Młodzieży Socjalistycznej.

„Operatywny w swojej pracy, ale niedokładny. Postawa moralno-ideologiczna bez zarzutu” – napisze później w notatce przełożony. Piotrowski łączył pracę z nauką – w ciągu dwóch lat skończył Studium Nauk Społecznych przy Komitecie Wojewódzkim PZPR.

Później poprosił o przeniesienie do Katowic – do wydziału dochodzeniowego Wojewódzkiej Komendy Milicji Obywatelskiej, zaczął prawnicze studia zaoczne na Uniwersytecie Śląskim. Po półtora roku napisał kolejny wniosek o awans: tym razem na inspektora wydziału śledczego Służby Bezpieczeństwa. Był już wtedy aktywnym członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Zajmował się przestępstwami gospodarczymi. Miał 12 kontaktów operacyjnych, trzech tajnych współpracowników. W lipcu 1974 r. rozpoczął szkolenie w Szkole Oficerskiej SB. Ale wtedy nie miał już dobrej opinii u przełożonego. „Mimo długotrwałego stażu w MO i SB nie ma doświadczenia w pracy operacyjnej” – ocenił naczelnik wydziału II SB, czyli kontrwywiadu, ppłk W. Leś. W teczce IPN nie ma informacji o efektach kontrwywiadowczej pracy Piotrowskiego.

30 września 1974 r. Piotrowski na własną prośbę skończył karierę w SB. Tłumaczył, że chce pracować w wyuczonym zawodzie. Odszedł do urzędu wojewódzkiego, potem wyprowadził się do Bielska, gdzie po rozwodzie do dziś mieszka z drugą żoną (to jeden z wielu adresów, które podaje w różnych dokumentach).

Według rozmówców „Rz” Piotrowski w latach 80. zajął się biznesem. M. in. w Spółdzielni Pracy Pryzmat handlował częściami motoryzacyjnymi. – Taka spółdzielnia to była żyła złota dla elity, dla swoich. Niskie podatki, duże dochody – tłumaczy „Rz” jeden z byłych pracowników bielskiej skarbówki. W 1985 r. wyjechał do Niemiec. – Zniknął nam z pola widzenia na dziesięć lat – przyznaje nasz informator. Co robił w latach 90. – nie wiadomo.

Niespodziewanie wypłynął w 2000 r. jako pełnomocnik zakonów, parafii i towarzystwa albertynek.

[srodtytul]Ten od błyskawicznych zwrotów[/srodtytul]

Jak dotarł do kościelnych instytucji? – Został nam polecony przez wiarygodne instytucje – mówi „Rz” s. Rozalia Piszczek, wikaria generalna albertynek. Ale nie precyzuje, o jakie instytucje chodzi.

Piotrowski ma wyjątkowy dar skuteczności w Komisji Majątkowej przyznającej Kościołowi rekompensaty za mienie utracone w PRL. – Tylko te instytucje, które wynajęły Piotrowskiego, błyskawicznie otrzymują zwrot ziem, w innych przypadkach sprawy ciągną się latami – mówi nam osoba związana z komisją. Przekonały się o tym poznańskie elżbietanki. Ich wniosek o rekompensatę złożony w 1991 r. przeleżał w Komisji Majątkowej dziesięć lat. Został błyskawicznie rozpatrzony w styczniu 2001 r., kiedy pełnomocnikiem sióstr został właśnie Piotrowski.

Do dziś jako pełnomocnik odzyskał on dla elżbietanek 67 hektarów, w tym cenne, przeznaczone pod zabudowę 47 ha w warszawskiej Białołęce. Za jego pośrednictwem elżbietanki od razu ten teren odsprzedały.

Piotrowski wykracza bowiem poza funkcję pełnomocnika. Pośredniczy między kościelnymi właścicielami odzyskanych gruntów a biznesmenami, którzy są zainteresowani nabyciem niebywale taniej atrakcyjnej ziemi. To jego nazwisko widnieje w aktach notarialnych towarzyszących sprzedaży gruntów. Jak wynika ze śledztwa „Rz”, Piotrowski sprzedawał grunty tylko jednej osobie – poprzez spółki i osoby rodzinnie z nią powiązane. To Jacek Domogała, śląski miliarder i wielki darczyńca Kościoła.

Co ciekawe, Piotrowski odsprzedawał odzyskaną przez Kościół ziemię bez wymaganego prawem kanonicznym upoważnienia kościelnej władzy zwierzchniej. Ale hierarchowie przymykali na to oko, nie wstrzymując żadnej z jego transakcji. Jak pisała „Rz”, kres temu położył dopiero niedawny wyrok Sądu Najwyższego. Uznał on, że taka sprzedaż bez zgody władz Kościoła nie jest prawnie wiążąca.

[srodtytul]Z księdzem – stok narciarski[/srodtytul]

Pierwsze interesy Piotrowskiego na kościelnym gruncie opisał w 2003 r. „Newsweek”. Dzięki temu, że był współpracownikiem księdza Tadeusza Nowoka, ówczesnego współprzewodniczącego Komisji Majątkowej i proboszcza jednej z bielskich parafii, w 1994 r. stał się właścicielem atrakcyjnych gruntów w Bielsku-Białej, które Nowok przyznawał parafiom.

Piotrowski ma prawie 34 hektary na stokach Dembowca, gdzie gmina chce za unijne pieniądze wybudować wyciąg narciarski. – Rozmawiamy o ewentualnej dzierżawie – przyznaje Tomasz Ficoń, rzecznik bielskiego magistratu.

– Wtedy Kościół zobaczył, że Piotrowski robi doskonałe interesy na ziemi – mówi nam kościelny hierarcha. Większość rozmówców „Rz” nie chce o byłym esbeku mówić pod nazwiskiem.

– Piotrowski wszedł w łaski Kościoła na plecach księdza Bronisława Fidelusa – opowiada nam jeden z krakowskich księży. Fidelus to proboszcz krakowskiej bazyliki. Jego brat stryjeczny jest księdzem diecezji bielskiej, znajomym ks. Nowoka. Ks. Fidelus zapewnia, że nikomu Piotrowskiego nie polecał. – W episkopacie się o nim dowiedziałem, że jest skuteczny. Przez 16 lat walczyłem przed Komisją Majątkową sam i nic z tego nie wynikało, wynająłem Piotrowskiego, odzyskaliśmy co nasze, sprawa zamknięta – mówi. Czy wiedział o jego przeszłości w instytucji prześladującej Kościół w czasach PRL? – Nam oficjalnie nikt dokumentu o tym nie przedstawił, to skąd mam wiedzieć? – odpowiada ks. Fidelus.

Przeszłość Piotrowskiego w SB wyszła na jaw w 2003 roku. Ale również wtedy kościelne instytucje nie zerwały z nim współpracy. – Bo ma opinię skutecznego w odzyskiwaniu majątków, a poza tym na takie praktyki nie reaguje kardynał Stanisław Dziwisz, arcybiskup krakowski – komentuje ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, od lat walczący o lustrację w Kościele.

Ks. Robert Nęcek, rzecznik kard. Dziwisza, nie zgadza się z takim zarzutem. – Pan Piotrowski nie ma nic do czynienia z arcybiskupstwem krakowskim. O ile wiem, nie miał z nim nic wspólnego także w przeszłości – podkreśla.

Po tekście „Newsweeka” ksiądz Nowok odszedł z Komisji Majątkowej, a zastąpił go pięć lat temu ksiądz Mirosław Piesiur, odpowiedzialny za finanse katowickiej kurii. Wspomniany już śląski przedsiębiorca Domogała od lat wspomaga finansowo archidiecezję katowicką.

Ksiądz Piesiur odmówił spotkania z „Rz”, poprosił o pytania na piśmie. O swej znajomości z byłym esbekiem napisał: „Pan Piotrowski od kilku lat jest osobą znaną jako jeden z wielu pełnomocników podmiotów kościelnych, którzy prowadzili postępowania regulacyjne przed Komisją Majątkową”.

[srodtytul]Z elżbietankami – szpital[/srodtytul]

Kontakty z Kościołem ułatwiły Piotrowskiemu stworzenie sieci własnych interesów.

„Rz” prześledziła sądowe rejestry spółek związanych z byłym esbekiem. Powtarzają się w nich nazwiska trzech osób: 39-letniego Dariusza Moskały, byłego bielskiego radnego i członka zarządu miasta (dziewięć lat temu kandydował z listy Samoobrony na prezydenta Bielska), jego 41-letniej siostry Ireny K. oraz Małgorzaty B.-W., córki byłego naczelnika wydziału kryminalnego policji w Bielsku. Najważniejszy jest Moskała, który w rozlicznych spółkach pełni funkcje prezesa lub członka rady nadzorczej.

W 2004 r. Piotrowski założył w Krakowie spółkę akcyjną Żywieckie z kapitałem zakładowym 500 tys. zł. Był jedynym akcjonariuszem, ale w lutym tego roku wszystkie akcje przepisał na 24-letniego syna Konrada. Spółka w ciągu dwóch lat wzbogaciła się o grunty i budynki warte ponad 3,5 mln zł.

Jej prezesem jest Moskała. W radzie nadzorczej zasiadają Piotrowski, K. i B.-W. Spółka żyje głównie z innej firmy Moskały o nazwie Super-Nowa, wydającej w Bielsku dwutygodnik. Pobiera prowizję z reklamy na 14 wiatach w Bielsku-Białej, które należą do Super-Nowej. Dostała też od niej 200 tys. zł pożyczki.

W maju 2008 r. Moskała wszedł do rady nadzorczej warszawskiej spółki Platinum Hospitals, której prezesem jest Wiesław Kaczmarek, były minister skarbu w rządzie SLD. Z KRS wynika, że tego samego dnia, gdy do rady dołączył Moskała, kapitał zakładowy spółki wzrósł z 0,5 do 2 mln zł. Moskała reprezentuje w radzie zakon elżbietanek – ten sam, dla którego ziemię odzyskiwał Piotrowski. Z kolei Platinum Hospitals dzierżawi nieruchomość od elżbietanek za pośrednictwem spółki Piotrowskiego Żywieckie. W wydzierżawionym budynku spółka Platinum tworzy prywatny szpital.

[srodtytul]Z cystersami – biuro podróży[/srodtytul]

Piotrowski jako pełnomocnik podaje w dokumentach jedynie adres korespondencyjny. To adres kancelarii adwokackiej w Krakowie należącej do mecenasa Krzysztofa Mazura, również pełnomocnika związanego z albertynkami i zakonem cystersów w Krakowie-Mogile. W aktach notarialnych Piotrowski podaje dwa adresy zamieszkania: jeden w Ustroniu, drugi w Krakowie.

W maju 2007 r. dzięki orzeczeniu Komisji Majątkowej cystersi otrzymali 66,5 mln zł odszkodowania w gotówce (w kontrowersyjnych okolicznościach, bo wniosek złożyli po terminie, a wcześniej podpisali z gminą Kraków ugodę mówiącą o zwrocie 20 ha gruntów, co powinno im zamknąć drogę do rekompensaty). Kiedy odszkodowanie od państwa wpłynęło na konto zakonników (pierwsza transza wynosiła 40 mln zł), w czerwcu 2007 r. cystersi za 10 mln zł kupili biuro turystyczne Eureka. Od kogo? Od Moskały, który według „Kroniki Beskidzkiej” kupił biuro trzy lata wcześniej za około 60 tys. zł. Po kilku tygodniach cystersi udziały Eureki oddali w użytkowanie spółce Żywieckie. Spółka Piotrowskiego zobowiązała się do użytkowania udziałów przez 20 lat. Zapłaci za to cystersom 3,2 mln zł.

Rzecznik Opactwa Cystersów w Mogile o. Wincenty: – To forma wieloletniej lokaty. Dochody uzyskiwane na obecnym etapie są przeznaczone na działalność charytatywną oraz konserwację i utrzymanie zabytkowego zespołu klasztornego.

[srodtytul]Prokuratura sprawdza działki[/srodtytul]

Własne interesy mogą zapewnić Piotrowskiemu miękkie lądowanie, gdy – na co wiele wskazuje – eldorado w Komisji Majątkowej już się skończy. Transakcje oraz wyceny, które dostarczał komisji, prześwietlają prokuratury w Gliwicach i Warszawie. Dwa miesiące temu Komisja Majątkowa odmówiła towarzystwu albertynek wydania kolejnego tysiąca hektarów. Dlaczego? „Wszystkie dokumenty w tej sprawie zostały zabrane przez Centralne Biuro Antykorupcyjne” – odpowiedziano „Rz”.

Z Markiem Piotrowskim nie sposób się spotkać. Pod żadnym z adresów, które podaje, nie przebywa. Nie odbierał od nas telefonu, nie oddzwonił.

Ksiądz Isakowicz-Zaleski ma żal do kardynała Stanisława Dziwisza i nuncjusza apostolskiego za brak reakcji na niejasności związane z handlem kościelnymi gruntami. – To szkodzi całemu Kościołowi. Tak właśnie zaczynała się przecież afera Stella Maris w Gdańsku. Potem będzie za późno – ostrzega.

Marek Piotrowski to tajemnicza postać, unika rozgłosu. – Bo pieniądze lubią ciszę – mówi jego były znajomy.

Nazwisko Piotrowskiego wypłynęło przed kilku laty z powodu kontrowersji towarzyszących pracom Komisji Majątkowej przy MSWiA, od której Kościół uzyskuje rekompensaty za grunty zagrabione po wojnie przez komunistów.

Pozostało 97% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo