– Łajdacki tekst i tyle – mówi krótko Krzysztof Putra, były marszałek Sejmu z PiS.
To komentarz do piątkowego artykułu we „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Konserwatywny niemiecki dziennik, oceniając szanse Jerzego Buzka na zdobycie fotela szefa europarlamentu, określił Jarosława Kaczyńskiego jako „Grimmigste der Grimmigen, der nationalkonservative”, co zostało w Polsce przetłumaczone jako „najstraszniejszy ze strasznych narodowych konserwatystów”.
– W Niemczech w stosunku do PiS panuje niezdrowa atmosfera – uważa Jarosław Jagiełło, członek Zarządu Głównego PiS. – Ten tekst może mieć związek ze zdecydowaną reakcją PiS na przedwyborczą odezwę CDU/CSU (dotyczącą potępienia wypędzeń – red.).
Rzecznik rządu Paweł Graś zapowiedział już oficjalną interwencję. – Myślę, że MSZ zareaguje na artykuł w niemieckiej prasie, w którym określono Jarosława Kaczyńskiego jako „najstraszniejszego ze strasznych” – mówił w TVN 24. – Nie lubię, jak niemiecka prasa czy jakakolwiek inna czepia się polskich polityków.
– Słowo „grimmig” nie znaczy wcale straszny – broni się autor tekstu Konrad Schuller, warszawski korespondent „FAZ”. Jego zdaniem określenie jest bliższe polskiemu przymiotnikowi „rozgniewany”. Twierdzi, że w żadnym ze słowników nie znalazł tłumaczenia na „straszny”. – Taki przymiotnik oznaczałby, że dokonuję wartościowania postawy Jarosława Kaczyńskiego, czego pragnąłem uniknąć – mówi Schuller.