Andrzej Olechowski w telewizji opowiada bajki o obywatelskich powinnościach, Paweł Piskorski sądzi się w sprawie handlu antykami i podatków, gen. Kiszczak opowiada w gazetach, jak stworzył Okrągły Stół, Bielecki premierem - nie ma co tęsknić za latami dziewięćdziesiątymi. One po prostu nigdy się nie skończyły. Niestety, Kwaśniewski nie może być do kompletu trzeci raz prezydentem. A właściwie może - tylko teraz będzie się nazywał Aleksander Tuskniewski.
Kto ma jakieś wątpliwości, zapraszam do lektury "Gazety Polskiej", w której Prokuratura Okręgowa w Warszawie przyznaje, że zbierała informacje o kolegiach redakcyjnych "GP" (prawdopodobnie także z użyciem podsłuchów). Nie wiadomo, czy materiały trafiły do szafy pułkownika Lesiaka, czy może pułkownika Bondaryka. Ale może czas zmienić nazwę paru polskich specsłużb z powrotem na UOP - tym razem rozszyfrowywane jako Urząd Ochrony Platformy?
W "Gazecie Wyborczej" lament części polityków SLD, że Grzegorz Napieralski wprowadził "zapis na Kalisza", iżby go nie promować w publicznych mediach, bo niepokorny i konkurencyjny jest. Kto pierwszy wypchnie Kalisza z mediów, okaże się silniejszy niż Gołota, Wałujew i Tyson razem wzięci, więc Napieralski wie, o jaką chałę walczy. Przepraszam, chodziło mi o chwałę.
W "Super Expressie" socjolog dr Jarosław Flis szydzi z Polaków, którym nie podoba się pomysł premiera, bo chcieliby sami wybierać prezydenta. "Bezpośrednio wybieralibyśmy nawet papieża" kpi niezależny socjolog. Warto przypomnieć, że Flis jest głównie niezależny od PiS, bo akurat Platformie doradza, i to dość blisko.
"Fakt" demaskuje p.o. prezesa TVP Tomasza Szatkowskiego - był statystą filmowym i w "Ogniem i mieczem" zagrał kozaka. Warto pamiętać, że to spory awans dla kozaków, bo poprzedni kozak w mediach publicznych, Robert Kozak, dochrapał się zaledwie stanowiska szefa "Wiadomości". Dzisiejszy awans innego kozaka na p.o. prezesa to wielki krok w pojednaniu polsko-ukraińskim.