Niewysoki, szczupły, krótko ostrzyżony, dżinsowe kurtka i spodnie. Przechadza się po sądowym korytarzu z dala od ludzi. – W tej sprawie pojawiłem się tylko na chwilę. Chcę powiedzieć, co wiem, i zniknąć – rzuca.
Na wywieszonej przed salą wokandzie figuruje jako „świadek”. Bez nazwiska.
To on w połowie lat 80. miał być tajnym agentem poznańskiej Solidarności Walczącej o pseudonimie Jęczmień. Teraz chce pomóc w rozwikłaniu jednej z największych tajemnic stanu wojennego, śmierci 19-letniego Piotra Majchrzaka.
[srodtytul]Syn? Na wycieczce[/srodtytul]
11 maja 1982 r. Teresa Majchrzak z Poznania ma prawdziwe urwanie głowy. Praca, zakupy, a potem jeszcze zebranie w szkole u najmłodszego syna. Kiedy siedzi w ławce, czuje pierwsze ukłucie strachu. Nauczycielka mówi, że podobno tego dnia ma być na mieście dużo milicji i lepiej, żeby dzieciaki zostały w domu. Teresa myśli o Piotrze, swoim 19-letnim synu. Rano nie poszedł do szkoły, bo musiał iść na komisję wojskową.