51-letni Stanisław Kaczmarczyk, nauczyciel w przedszkolu i radny Skoczowa (powiat cieszyński) od trzech kadencji, jest pierwszą ofiarą nowej ustawy lustracyjnej w samorządach. W niedzielę został wybrany z listy komitetu wyborczego Mała Ojczyzna.
Zdobył 190 głosów – to trzeci najlepszy wynik do rady. Ale mandat może stracić. Powód? Katowicki IPN uznał, że Kaczmarczyk wprowadził w błąd komisję wyborczą, składając oświadczenie lustracyjne, w którym napisał, że nie współpracował ze służbami PRL. O oszustwie wyborczym IPN zawiadomił prokuraturę.
[wyimek]Takich przypadków jest ponad 20, ale podejrzewamy, że to nie koniec - Andrzej Arseniuk, rzecznik IPN[/wyimek]
Złożenie oświadczenia lustracyjnego przez kandydatów do samorządu to nowy wymóg, jaki nałożyła na nich znowelizowana ustawa lustracyjna. Przepis miał być batem na samorządowców, którzy uchylali się od składania oświadczeń po wyborze na stanowisko. Wcześniej niezłożenie oświadczenia nie powodowało bowiem żadnych konsekwencji, np. utraty mandatu. Teraz kandydat nie zostałby zarejestrowany. Natomiast gdyby przyznał się do współpracy, taka informacja znalazłaby się w obwieszczeniach wyborczych przy jego nazwisku.
Problem w tym, że Kaczmarczyk jako radny poprzedniej kadencji w lutym 2009 r. już złożył oświadczenie lustracyjne (teraz zamiast składać nowe, powinien powiadomić komisję wyborczą o poprzednim). Przyznał się w nim, że był współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL w kontrwywiadzie wojskowym. Wyjaśnił, że nie wie, czy był agentem lub współpracownikiem – twierdził, że napisał tylko raport do przełożonych w wojsku na temat szykan, jakie go spotykały.