Reklama
Rozwiń

Historycy IPN opowiedzą o jedzeniu w PRL

Kurczak á la flaczki, tatar kolorowany buraczkami – historycy o kuchni w PRL

Publikacja: 02.06.2011 22:22

Symbolem PRL stały się bary mleczne, w których serwowano marnej jakości posiłki. Na zdjęciu bar w Do

Symbolem PRL stały się bary mleczne, w których serwowano marnej jakości posiłki. Na zdjęciu bar w Domu Handlowym Merkury w Częstochowie, 1975 r.

Foto: Forum

Ryszard Ochódzki, bohater komedii "Miś", załatwiając sobie bilet do Londynu, kasjerce na Okęciu wręczył kiełbasę zawiniętą w papier. – Pani kierowniczko, podwawelska! – krzyknęła kasjerka, a kierowniczka z uznaniem kiwnęła głową.

– Dziś już nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby jako łapówkę przynieść kiełbasę – mówi Andrzej Zawistowski, historyk z IPN. – A w PRL mięso było towarem luksusowym. Zresztą nie tylko mięso.

O reglamentowanej żywności, kuchennej pomysłowości Polaków oraz o tym, co jadano i czego nie jadano w czasach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, mówiono w czerwcu 2011 roku, podczas konferencji "PRL na talerzu". Organizowali ją Oddziałowe Biuro Edukacji Publicznej IPN w Warszawie oraz Centrum Edukacyjne IPN "Przystanek Historia".

Dlaczego w PRL kuchnia i jedzenie były takie ważne? – Coś trzeba było do garnka włożyć, a nic nie można było dostać. Dlatego ludzie więcej o tym myśleli, rozmawiali, bo każdy chciał coś wykombinować – tłumaczy Adam Chrząstowski, kucharz i szef kuchni, który swoją edukację kulinarną zaczynał w latach 80. Dodaje, że pomysłowość kulinarna Polaków w tych czasach była ogromna.

A to wynikało z braku dostępu do wielu składników potraw. Trzeba je było czymś zastąpić. – Na przykład skórę z kurczaka gotowano i przyprawiano tak jak flaki i w ten sposób powstawał "kurczak a la flaczki".

– Podawana była też "świnia na dziko", czyli kawałki mięsa wieprzowego, które gotowano w czerwonym winie, a potem podawano jako dziczyznę – opowiada Chrząstowski. Jako przykład podaje też tatara, który powinien być wołowy, a robiono go z wieprzowiny i kolorowano koncentratem z buraczków.

W czasach większych niedoborów, np. w latach 80., pojawiały się nawet kampanie propagandowe z hasłami: "Produkty zastępcze są zdrowe" albo "Margaryna – tłuszcz jadalny jest w użyciu idealny". – Tamte czasy zamordowały tradycyjną polską kuchnię – uważa Piotr Bikont, krytyk kulinarny.

Domowe jedzenie było zazwyczaj nieporównywalnie lepsze od jadanego w pracowniczych stołówkach, barach czy restauracjach. Symbolem PRL stały się bary mleczne i dworcowe.

W 1947 roku w gastronomii  do posiłku można było podać tylko kromkę chleba  i 10 g tłuszczu

– We wszystkich jadłospisach było to samo – wspomina Bikont i wymienia kotlet schabowy i bryzol, czyli polędwicę wołową rozbitą na cienko i podawaną z kiepsko wyglądającymi pieczarkami. Bardzo często podawane też były fasolka po bretońsku i bigos. – Jedzenie w barze bigosu groziło zatruciem – zaznacza Bikont. Dlaczego? Najczęściej był on rozwodniony i zawierał resztki dań, które zostały z całego tygodnia.

Kotlet schabowy uznawany był za potrawę z wyższej półki. – Dla niektórych schabowy z zasmażaną kapustą to wciąż najlepsza potrawa – wskazuje Chrząstowski.

W PRL-owskich restauracjach żywność była też reglamentowana. – W marcu 1947 roku minister aprowizacji i handlu wydał rozporządzenie, które normowało spożycie pieczywa i tłuszczu w gastronomii – opowiada Zawistowski. – Do jednego posiłku można było podać jedną kromkę chleba lub jedną bułkę oraz 10 gramów tłuszczów zwierzęcych.

Trudno dostępne były również słodycze i inne smakołyki.

Jednym z symboli tamtych czasów stały się uliczne saturatory z wodą sodową. Piło się ją ze szklanki wielorazowego użytku, która była tylko płukana. Przysmakiem stały się oranżady w proszku, najchętniej spożywane przez dzieci na sucho.

Popularne były produkty zastępcze. – Robiło się na przykład polewę czekoladopodobną z tłuszczu, kakao i cukru pudru – wspomina Bożena Sikoń, cukierniczka, która na kanale Kuchnia.TV prowadzi program "Łakocie Bożeny Sikoń". – A żeby ciasto miało jakiś ciekawy kształt, używano jako formy plastikowych opakowań po różnych produktach.

Jednym z najbardziej pożądanych, a jednocześnie słabo dostępnych produktów było mięso.

– Kłopoty z jego zdobyciem przekładały się na znaczenie mięsa jako towaru wyjątkowego – tłumaczy Zawistowski. – Żadna rodzinna impreza nie mogła się odbyć bez potraw z mięsa na stole.

Zaradne gospodynie informowały się wzajemnie, w którym sklepie co "rzucili".

W ramach walki ideologicznej w roku 1959 ustanowiono poniedziałek dniem bezmięsnym.

Puste haki w sklepach mięsnych przyczyniły się do tego, że do miast zaczęły przyjeżdżać kobiety, które nielegalnie rozprowadzały mięso wśród zdesperowanych ludzi. Taką instytucję określano: "baba z mięsem".

Równie mocno pożądane były w PRL cytrusy. Te gościły na stołach bardzo rzadko.

Na Boże Narodzenie przypływał z Kuby do Polski statek z pomarańczami. Były zielone i do niczego się nie nadawały, ale były – opowiada Chrząstowski.

Nawet tak marnej jakości owoce wykorzystywano jak najefektywniej.

– Teraz, kiedy obieramy pomarańczę, to jej skórkę wyrzucamy – mówi Sikoń. – W tamtych czasach od razu ją gotowano i chowano w słoiczkach. Mogła się przecież przydać do ciasta.

– Zakazanym smakiem Zachodu była też coca-cola – dopowiada Zawistowski.

Historia żywności w PRL, o której można było usłyszeć na konferencji, to opowieść o wiecznych niedoborach, które na początku lat 80. stały się dramatyczne. W 1981 r. wprowadzono kartki m.in. na masło, kaszę, ryż, mąkę, olej, alkohol.

Artykuł pochodzi z czerwca 2011 roku

Ryszard Ochódzki, bohater komedii "Miś", załatwiając sobie bilet do Londynu, kasjerce na Okęciu wręczył kiełbasę zawiniętą w papier. – Pani kierowniczko, podwawelska! – krzyknęła kasjerka, a kierowniczka z uznaniem kiwnęła głową.

– Dziś już nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby jako łapówkę przynieść kiełbasę – mówi Andrzej Zawistowski, historyk z IPN. – A w PRL mięso było towarem luksusowym. Zresztą nie tylko mięso.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Kraj
Awaria na stacji Warszawa Praga. Poranne zakłócenia na torach
Materiał Promocyjny
CPK buduje terminal przyszłości
Kraj
Anulowany wyrok znanego działacza opozycyjnego
Kraj
Czy Polacy chcą sankcji na Izrael? Sondaż nie pozostawia wątpliwości
Kraj
Rafał Trzaskowski o propozycji Karola Nawrockiego: Niech się pan Karol tłumaczy
Kraj
Cienka granica pomagania uchodźcom. Złoty telefon pogrąża aktywistów z granicy