Jako dowódca [Armji „Wschód"], przybył generał dnia 24 listopada 1918 r. do Lwowa i objął dowództwo nad wszystkiemi oddziałami polskiemi na wschód od Sanu, liczącemi wówczas zaledwie 10 000 karabinów przeciw ciągle wzrastającym siłom ruskim pod dowództwem atamana Omeljanowicza Pawlenki, dochodzącym do 30 000 żołnierzy. Z końcem stycznia armja ruska wynosiła wzwyż 40 000 żołnierzy, podczas gdy najwyższy stan wojsk będących pod dowództwem Rozwadowskiego nie przekroczył 21 000 w całej wschodniej Małopolsce. Przewaga więc ruska była od samego początku bardzo znaczna.
Generał wiedział doskonale, że w ówczesnych warunkach na pomoc Warszawy nie ma co liczyć. Poznańskie zajęte było Niemcami, południowo-zachodnia granica Państwa zagrożona przez Czechy, posiłków zatem mógł się spodziewać na razie tylko z Krakowskiego i z rezultatu werbunku ochotniczego z powiatów między Krakowem a Przemyślem. Posiłki te dochodziły, ale wolno i niewielkimi partjami.
Jakiż był plan Rozwadowskiego? – bardzo prosty. Utrzymanie w ręku Lwowa, linji kolejowej Przemyśl – Lwów, Przemyśla i linji kolejowej Przemyśl – Chyrów do czasu nadejścia dostatecznych posiłków, aby niemi kraj oczyścić i zmusić Rusinów do kapitulacji.
Z punktu widzenia nauki wojskowej plan z gruntu fałszywy; nie prowadzi się wojny o miasta czy rzeki, ale o to, by nieprzyjaciela pobić gruntownie. Teoretycznie rzecz biorąc, należało skoncentrować siły polskie nad Sanem i rozporządzając już dostatecznemi siłami, ruszyć niby ławą na wschód.
Dla Rusinów było odebranie Lwowa celem wojennym. Dlatego byłoby błędem politycznym, gdyby wojska polskie Lwów opuściły...