„Bogactwo człowieka proporcjonalne jest do liczby rzeczy, z których potrafi zrezygnować" – ta myśl XIX-wiecznego filozofa Henry'ego Davida Thoreau jest mottem minimalistów. A liczba jego zwolenników staje się wprost proporcjonalna do rozmiarów kryzysu gospodarczego.
Zjawisku poświęcony jest okładkowy artykuł najnowszego „Przekroju". W tekście „Diogenes wchodzi do beczki" Beata Chomątowska pisze o minimalistach, rosnącej dziś rzeszy ludzi, którym do życia wystarczy bardzo niewiele. I nie chodzi tu wcale o nowych bezrobotnych, ale o ludzi, którzy z własnej woli wybierają taki styl życia. Są na przykład w stanie na ochotnika zrezygnować z etatu, przez rok nie kupować nowych ciuchów czy spać na materacu w mieszkaniu bez mebli. Ci bardziej zaawansowani zamykają konta internetowe i nie korzystają z prądu.
Zanim więc zabierzemy się dp przedświątecznych porządków, warto przeczytać o guru minimalistów Leo Babauta, który twierdzi, że „można układać i segregować niepotrzebne rzeczy, ale to nie zmieni faktu, że nadal będą zbędne, tyle że ładnie poukładane". Pozbywając się niepotrzebnych rzeczy, przynajmniej zminimalizujemy czas przeznaczony na sprzątanie.