Ułatwienia w działalności gospodarczej, ograniczenie kontroli urzędników nad przedsiębiorcami – takie obietnice ze strony polityków osoby prowadzące działalność gospodarczą mogą wymieniać długo. I z goryczą, bo wiedzą, że w praktyce dla państwa ważniejsi od przedsiębiorców okazują się biurokraci.
– Politycy dużo mówią, sypią obietnicami, ale w dalszym ciągu nasze problemy spotykają się ze znieczulicą i brakiem działań ze strony osób stanowiących prawo czy rozstrzygających o jego funkcjonowaniu – wytyka Lech Jeziorny, ekspert gospodarczy.
Jak wygląda to w praktyce, miał okazję przekonać się Henryk Migacz, jeden z właścicieli firmy Strunobet-Migacz z Kuzek w gminie Włoszczowa. W ubogim województwie świętokrzyskim zakład produkujący m.in. słupy oświetleniowe, zatrudniający około 150 osób, jest jednym z największych pracodawców. Biznesmen chciał rozwijać swój zakład i zwiększyć zatrudnienie nawet o 200 kolejnych osób.
Ale urzędnicy zaczęli mu rzucać kłody pod nogi. Kiedy w 2008 r. właściciele firmy wystąpili do burmistrza Włoszczowy Bartłomieja Dorywalskiego (PiS) o ustalenie warunków dla zabudowy budynku socjalno-magazynowego, na wydanie decyzji musieli czekać trzy miesiące, choć urząd miał na to miesiąc.
Gdy „Rz" pytała o to gminę, sekretarz gminy Grażyna Tatar tłumaczyła zwłokę niezbędnymi procedurami.