Jak i dlaczego niszczono pomniki w Warszawie

Niedawno minęła 30. rocznica oblania farbą pomnika Dzierżyńskiego. Dziś brzmi to nieco śmiesznie, ale wtedy trzeba było mieć odwagę, żeby coś takiego zrobić. W Warszawie wydarzyło się więcej podobnych spraw – wielkich i miałkich

Aktualizacja: 25.02.2012 07:20 Publikacja: 25.02.2012 06:41

Jak i dlaczego niszczono pomniki w Warszawie

Foto: ROL

Dzier­żyń­ski usta­wio­ny zo­stał na po­stu­men­cie w cza­sach naj­więk­szej no­cy sta­li­now­skiej. Ist­nie­je prze­kaz, że za­raz po­tem, bo w 1952 r., ktoś po­ma­lo­wał mu rę­ce na czer­wo­no, ale brak jest po­twier­dze­nia te­go wy­da­rze­nia. I praw­dę mó­wiąc, nie jest ono zbyt praw­do­po­dob­ne, gdyż to był bar­dzo wy­so­ki po­mnik i trze­ba by­ło się tam wspi­nać po dra­bi­nie. A po pla­cu Dzier­żyń­skie­go (przed woj­ną i obec­nie – Ban­ko­wym) cha­dza­ły pa­tro­le mi­li­cyj­ne. Na­wet je­śli to by­ła tyl­ko miej­ska le­gen­da, to na­der mi­ła dla ucha.

Ale przy­szedł stan wo­jen­ny i w 1982 r. wi­ze­ru­nek twór­cy so­wiec­kiej bez­pie­ki mło­dzi lu­dzie obrzucili far­bą. Uwa­ża się, że je­den z nich przy­pła­cił to ży­ciem.

Bombą w monument

Nie­na­wiść do po­mni­ków ma u nas dość spo­rą tra­dy­cję. Ja­ko pierw­sze do­świad­czy­ły jej te  wy­sta­wia­ne przez Ro­sjan ich bo­ha­te­rom. Ga­ze­ta „Głos" do­no­si­ła w 1890 r. o uszko­dze­niu na pla­cu Sa­skim mo­nu­men­tu, wznie­sio­ne­go ku czci ofiar no­cy li­sto­pa­do­wej. To by­ło sze­ściu ge­ne­ra­łów pol­skich i je­den puł­kow­nik, któ­rzy al­bo nie chcie­li przy­łą­czyć się do roz­go­rącz­ko­wa­ne­go tłu­mu, al­bo go uspo­ka­ja­li, al­bo też stra­ci­li ży­cie przez po­mył­kę. W ro­ku 1841 car wy­sta­wił im wszyst­kim że­la­zny 13-me­tro­wy po­mnik. Współ­cze­śni wie­dzie­li, z ja­kie­go po­wo­du, nie­ste­ty na­stęp­ne ge­ne­ra­cje uzna­ły już wszyst­kich za zdraj­ców.

I ktoś „wy­ła­mał drzwi że­la­zne pro­wa­dzą­ce do wnę­trza", a póź­niej po­giął i po­ła­mał ele­men­ty ozdob­ne. Miesz­kań­cy War­sza­wy by­li tym nie­co zdzi­wie­ni, gdyż na­wet pod­czas po­wsta­nia stycz­nio­we­go nikt z po­mni­ka­mi nie wal­czył.

Po­tem przy­szła re­wo­lu­cja 1905 r., któ­rej to uczest­ni­cy mie­li spo­ro ma­te­ria­łów wy­bu­cho­wych. Na pierw­szy ogień po­szedł pra­wie 10-me­tro­wy, me­ta­lo­wy po­mnik żoł­nie­rzy ro­syj­skich po­le­głych pod Gro­cho­wem. Stał on przy ul. Te­re­spol­skiej, ko­ło tzw. do­mu in­wa­li­dów mi­ko­ła­jew­skich. Opa­trzo­ny był na­pi­sem: „Drżyj­cie wro­go­wie przed po­tę­gą Ro­syi i korz­cie się przed nią!". Ja­koś nikt się uko­rzyć nie chciał i dla­te­go po­ło­żo­no tam bom­bę, któ­ra czę­ścio­wo zbu­rzy­ła mo­nu­ment. Wy­cho­dzą­ca w Kra­ko­wie ga­ze­ta „Na­przód" tak to zre­la­cjo­no­wa­ła: „In­wa­li­dzi ca­li, po­dob­no przed wy­bu­chem za­mknię­to ich z ze­wnątrz, aby ja­ki nie wy­lazł i nie prze­szko­dził. Szy­by z okien do­mu po­wy­la­ty­wa­ły".

W pierw­szych dniach lip­ca na­stęp­ne­go ro­ku eks­plo­do­wa­ła ko­lej­na bom­ba. We­dług „Ku­rie­ra War­szaw­skie­go": „Nie­wiel­ki po­mnik na te­ry­to­rium gmi­ny Czy­ste wznie­sio­ny w swo­im cza­sie przez rząd ro­syj­ski je­ne­ra­ło­wi Je­fi­mo­wi­czo­wi, któ­ry po­legł pod­czas sztur­mu War­sza­wy w 1831 r., zo­stał w tych dniach zbu­rzo­ny przez nie­wia­do­me­go spraw­cę. Pod po­mnik ten pod­ło­żo­no ma­te­rię wy­bu­cho­wą, któ­ra strza­ska­ła pod­sta­wę i po­wa­li­ła ca­ły po­mnik".

Stał on do­kład­nie w tym miej­scu, gdzie dziś znaj­du­je się po­mył­ko­wo po­ło­żo­ny ka­mień upa­mięt­nia­ją­cy re­du­tę Or­do­na. Jak obec­nie wia­do­mo, by­ła ona w in­nym miej­scu, a tu­taj rze­ko­mo miał za cza­su za­bo­rów stać po­mnik ku upo­ko­rze­niu Po­la­ków. Tym­cza­sem – jak wy­ni­ka ze sta­rych ga­zet – wy­sta­wio­no go ku czci ge­ne­ra­ła, któ­re­go ustrze­li­li Po­la­cy. Więc mógł stać da­lej i da­wać świa­dec­two mę­stwa na­szych żoł­nie­rzy, od­pie­ra­ją­cych ro­syj­ski atak.

Ko­lej­ne bo­je z po­mni­ka­mi sto­czo­no pod­czas oku­pa­cji hi­tle­row­skiej, ma­lu­jąc na róż­nych nie­miec­kich pro­pa­gan­do­wych ele­men­tach prze­waż­nie kon­spi­ra­cyj­ną ko­twi­cę.

Ślady brzydko pachnące

Z ko­lei po ostat­niej woj­nie po­ja­wi­ło się w War­sza­wie spo­ro po­mni­ków nieuzna­wa­nych przez część spo­łe­czeń­stwa. Tu ma­ła dy­gre­sja – nie ca­łość, bo dla wie­lu osób z tzw. awan­su spo­łecz­ne­go, któ­rzy przy­by­li do te­go mia­sta, by­ły to waż­ne rzeź­by. No, ale po­za Dzier­żyń­skim, któ­re­go sta­ra­no się pil­no­wać, by­ły jesz­cze róż­ne po­sta­cie, w tym pra­ski po­mnik Bra­ter­stwa Bro­ni, zwa­ny „czte­re­ma śpią­cy­mi". Nikt go nie nisz­czył, ale spo­tka­łem w la­tach 70. mło­dych lu­dzi cheł­pią­cych się tym, że przy co­ko­le zo­sta­wi­li po so­bie śla­dy bar­dzo brzyd­ko pach­ną­ce. Moż­na i tak. Róż­ne na­pi­sy po­ja­wia­ły się na Mau­zo­leum Żoł­nie­rzy Ra­dziec­kich przy Żwir­ki i Wi­gu­ry, co nie by­ło wiel­kim bo­ha­ter­stwem, gdyż no­cą nikt po tym par­ku nie cha­dzał. A po upad­ku ko­mu­ny fol­go­wa­no so­bie do wo­li, sma­ru­jąc co­kół po­mni­ka Dzier­żyń­skie­go na­pi­sa­mi, pać­ka­jąc czer­wo­ną far­bą po­mnik Mar­chlew­skie­go przy Ha­li Mi­row­skiej i opry­sku­jąc czar­nym spray­em po­pier­sie No­wot­ki przy uli­cy je­go imie­nia.

Do dziś od­re­ago­wy­wa­ne są nie­chę­ci po­li­tycz­ne na po­mni­ku Żoł­nie­rzy Ra­dziec­kich w par­ku Ska­ry­szew­skim czy też na smęt­nej rzeź­bie przed­sta­wia­ją­cej ge­ne­ra­ła Ber­lin­ga, ale róż­nie się to już oce­nia.

Potrzebny pręgierz

Oprócz czy­nów po­li­tycz­nych róż­ne war­szaw­skie po­mni­ki do­świad­cza­ły dzia­łań wan­da­li i idio­tów. W 1872 r. ob­ro­bio­no po­mnik wiel­kie­go astro­no­ma: „wszyst­kie li­te­ry me­ta­lo­we umiesz­czo­ne na pie­de­sta­le po­mni­ka Ko­per­ni­ka zo­sta­ły skra­dzio­ne przez zło­czyń­cę nie­zna­ne­go i nie­poj­mu­ją­ce­go sza­cun­ku dla pu­blicz­nej wła­sno­ści". Dzien­ni­karz „Ku­rie­ra War­szaw­skie­go" do­ko­pał się do in­for­ma­cji, iż wie­le lat wcze­śniej by­ły tam li­te­ry brą­zo­we, ale też je skra­dzio­no.

W ro­ku 1885, pod­czas re­mon­tu ko­lum­ny Zyg­mun­ta, ktoś wszedł no­cą na rusz­to­wa­nie i wy­jął z ko­ro­ny po­są­gu do­ku­men­ty. Jak twier­dził fe­lie­to­ni­sta „Kło­sów", po­dob­no zło­dziej nie wie­dząc, co z ni­mi zro­bić, sprze­dał je, ale czy to praw­da i czy zo­sta­ły od­na­le­zio­ne – nie zna­la­złem po­twier­dze­nia.

Przy­pad­ków chu­li­gań­stwa no­to­wa­no znacz­nie wię­cej.

W ro­ku 1903 „bez­myśl­ne szkod­ni­ki sił swych pró­bu­jąc na że­la­znem ogro­dze­niu po­mni­ka Mic­kie­wi­cza ła­mią je­go ar­ty­stycz­ne ozdo­by". Po­wy­ry­wa­no wów­czas że­la­zne kwia­ty i róż­ne, fi­ne­zyj­nie skrę­ca­ne ele­men­ty me­ta­lo­we. Spraw­ców nie zła­pa­no, ale po­dej­rze­wa­no, że by­li to pod­pi­ci mło­dzi lu­dzie, któ­rzy no­ca­mi wy­cho­dzi­li z oko­licz­nych knajp.

Nie­co wcze­śniej, bo w ro­ku 1886, nasi mi­lu­siń­scy za­bra­li się za po­mnik Ja­na III So­bie­skie­go przy Agry­ko­li. Ob­tłu­kli mu pal­ce u rę­ki i po­nisz­czy­li drob­niej­sze ozdo­by. Po­wtó­rzy­li to jesz­cze pa­rę ra­zy przed wy­bu­chem I woj­ny świa­to­wej.

Re­por­ter „Ku­rie­ra War­szaw­skie­go" na­rze­kał przy tej oka­zji, że „nie­któ­re po­są­gi w Ogro­dzie Sa­skim świe­cą ka­lec­twem, po­zbyw­szy się rąk lub in­nych czę­ści cia­ła i dra­pe­ryj".

To za­mi­ło­wa­nie do nisz­cze­nia nie opu­ści­ło miesz­kań­ców mia­sta, któ­rzy pra­wie po stu la­tach znów za­bra­li się za kró­la Ja­na. Na ła­mach „Sto­li­cy" Je­rzy Wal­dorff (na mar­gi­ne­sie – po­mnik na Po­wąz­kach te­go spo­łecz­ni­ka tak­że padł ofia­rą wan­da­li) uty­ski­wał, iż brak mu w mie­ście prę­gie­rza, pod któ­rym trze­ba by po­sta­wić takich łobuzów. Co zro­bi­li? Urwa­li no­gę kró­lo­wi, dłoń le­żą­ce­mu mu­zuł­ma­ni­no­wi i ob­łu­pi­li tar­czę z na­pi­sa­mi. A w tym cza­sie ro­da­cy zno­wu pra­co­wa­li przy rzeź­bach w Ogro­dzie Sa­skim, tak je de­fek­tu­jąc, że w koń­cu wy­sta­wio­no tam ko­pie, któ­rych ni­ko­mu już nie żal.

Dziś co ja­kiś czas ktoś od­re­ago­wu­je swe kom­plek­sy na zim­nym ka­mie­niu. A to skra­dzio­no sza­blę Sy­ren­ce, a to ko­ro­nę znad fi­gu­ry Mat­ki Bo­skiej Pas­saw­skiej, a to bru­dzi się spray­em naj­roz­ma­it­sze po­mni­ki, czę­sto­kroć lu­dzi god­nych sza­cun­ku. Ta­kie dzia­ła­nia są jak wen­tyl, za­wsze w mie­ście znaj­dzie się gru­pa lu­dzi da­ją­ca im po­klask.

Te i wcześniejsze varsaviana Rafała Jabłońskiego można znaleźć pod adresem www.zyciewarszawy.pl/varsaviana

Dzier­żyń­ski usta­wio­ny zo­stał na po­stu­men­cie w cza­sach naj­więk­szej no­cy sta­li­now­skiej. Ist­nie­je prze­kaz, że za­raz po­tem, bo w 1952 r., ktoś po­ma­lo­wał mu rę­ce na czer­wo­no, ale brak jest po­twier­dze­nia te­go wy­da­rze­nia. I praw­dę mó­wiąc, nie jest ono zbyt praw­do­po­dob­ne, gdyż to był bar­dzo wy­so­ki po­mnik i trze­ba by­ło się tam wspi­nać po dra­bi­nie. A po pla­cu Dzier­żyń­skie­go (przed woj­ną i obec­nie – Ban­ko­wym) cha­dza­ły pa­tro­le mi­li­cyj­ne. Na­wet je­śli to by­ła tyl­ko miej­ska le­gen­da, to na­der mi­ła dla ucha.

Pozostało 93% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo