Dzierżyński ustawiony został na postumencie w czasach największej nocy stalinowskiej. Istnieje przekaz, że zaraz potem, bo w 1952 r., ktoś pomalował mu ręce na czerwono, ale brak jest potwierdzenia tego wydarzenia. I prawdę mówiąc, nie jest ono zbyt prawdopodobne, gdyż to był bardzo wysoki pomnik i trzeba było się tam wspinać po drabinie. A po placu Dzierżyńskiego (przed wojną i obecnie – Bankowym) chadzały patrole milicyjne. Nawet jeśli to była tylko miejska legenda, to nader miła dla ucha.
Ale przyszedł stan wojenny i w 1982 r. wizerunek twórcy sowieckiej bezpieki młodzi ludzie obrzucili farbą. Uważa się, że jeden z nich przypłacił to życiem.
Bombą w monument
Nienawiść do pomników ma u nas dość sporą tradycję. Jako pierwsze doświadczyły jej te wystawiane przez Rosjan ich bohaterom. Gazeta „Głos" donosiła w 1890 r. o uszkodzeniu na placu Saskim monumentu, wzniesionego ku czci ofiar nocy listopadowej. To było sześciu generałów polskich i jeden pułkownik, którzy albo nie chcieli przyłączyć się do rozgorączkowanego tłumu, albo go uspokajali, albo też stracili życie przez pomyłkę. W roku 1841 car wystawił im wszystkim żelazny 13-metrowy pomnik. Współcześni wiedzieli, z jakiego powodu, niestety następne generacje uznały już wszystkich za zdrajców.
I ktoś „wyłamał drzwi żelazne prowadzące do wnętrza", a później pogiął i połamał elementy ozdobne. Mieszkańcy Warszawy byli tym nieco zdziwieni, gdyż nawet podczas powstania styczniowego nikt z pomnikami nie walczył.
Potem przyszła rewolucja 1905 r., której to uczestnicy mieli sporo materiałów wybuchowych. Na pierwszy ogień poszedł prawie 10-metrowy, metalowy pomnik żołnierzy rosyjskich poległych pod Grochowem. Stał on przy ul. Terespolskiej, koło tzw. domu inwalidów mikołajewskich. Opatrzony był napisem: „Drżyjcie wrogowie przed potęgą Rosyi i korzcie się przed nią!". Jakoś nikt się ukorzyć nie chciał i dlatego położono tam bombę, która częściowo zburzyła monument. Wychodząca w Krakowie gazeta „Naprzód" tak to zrelacjonowała: „Inwalidzi cali, podobno przed wybuchem zamknięto ich z zewnątrz, aby jaki nie wylazł i nie przeszkodził. Szyby z okien domu powylatywały".