Prokuratura, która zajmowała się oświadczeniami majątkowymi polityka, uznała że dokumenty firmowe, które podpisał Graś dotyczyły trzymiesięcznego okresu, w którym nie był już sekretarzem stanu odpowiedzialnym w kancelarii premiera za służby specjalne a jeszcze nie został rzecznikiem rządu.
Prokurator Katarzyna Jakacka tłumaczyła, że Paweł Graś podpisał dokumenty po tym, jak złożył oświadczenie majątkowe.
Zdaniem CBA, rzeczniki rządu złamał ustawę antykorupcyjną, ponieważ łączył funkcję ministra z zasiadaniem we władzach prywatnej spółki. Podpisy pod dokumentami firmowymi miały być dowodem w sprawie. Dodatkowo, żona Grasia okłamała prokuratorów twierdząc, że podrabiała sygnatury męża. Autentyczność podpisów Grasia potwierdzili grafolodzy. Sam Graś nie czuł się winny. - Jestem bez grzechu - mówił.
Zeznań żony - w ocenie prokuratury - nie można zakwalifikować jako składanie fałszywych zeznań, bo od dwóch lat działa orzecznictwo Sądu Najwyższego, z którego wynika, że nawet osoba przesłuchiwana jako świadek może skłamać w zeznaniach. Warunkiem jest, że zeznanie takie służy do obrony siebie lub najbliższych. Ten warunek został spełniony.