Reklama
Rozwiń

Miejskie spółki to żyła złota

Dzięki zasiadaniu w radach nadzorczych przedstawiciele lokalnych władz dorabiają duże pieniądze

Publikacja: 06.05.2012 21:36

Wiceprezydent Gdańska Andrzej Bojanowski dorobił ponad 115 tys zł z zasiadania w radach nadzorczych

Wiceprezydent Gdańska Andrzej Bojanowski dorobił ponad 115 tys zł z zasiadania w radach nadzorczych

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz Rafał Guz

W samorządach zazwyczaj najlepiej zarabiają wcale nie prezydenci miast, ale najbliżsi współpracownicy: wiceprezydenci, skarbnicy czy sekretarze – wynika z oświadczeń majątkowych, jakie opublikowały niektóre miasta, oraz z danych, do których udało się dotrzeć "Rz".

Choć np. zarobki prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz- -Waltz wzrosły w 2011 r. o 30 tys. zł (pensja prezydencka i pieniądze z Uniwersytetu Warszawskiego), to i tak inkasując 290 tys. zł, zarobiła mniej niż jej dwaj zastępcy. Mirosław Czekaj do pensji z ratusza dorobił 186 tys. zł. Grubo ponad połowę otrzymał za pracę w radzie nadzorczej PKO BP, z którą gmina Warszawa nie ma nic wspólnego, ale kilkadziesiąt tysięcy złotych także w Miejskim Przedsiębiorstwie Taksówkowym. Za to drugi wiceprezydent, Jarosław Kochaniak, oprócz 324 tys. zł z urzędu w ubiegłym roku zainkasował dodatkowo 65 tys. zł za pracę w radach miejskich MPWiK i SPEC oraz Kupieckich Domach Towarowych.

A że w radach można zarobić znacznie więcej, pokazuje przykład Andrzeja Bojanowskiego, wiceprezydenta Gdańska. Na ponad 300 tys. zł, jakie zarobił w 2011 r., pensja wiceprezydenta – 185 tys. zł – stanowiła tylko nieco ponad 60 proc. Reszta to dochody za nadzorowanie Międzynarodowych Targów Gdańskich (46,5 tys. zł) oraz Biura Inwestycji Euro 2012 (za ponad 70 tys. zł). Bojanowski, mimo że w 2011 r. odłożył ponad 390 tys. zł, to z kasy urzędu zaciągnął pożyczkę mieszkaniową (10 tys. zł) oraz skorzystał z kasy zapomogowo-pożyczkowej (4 tys. zł).

Dodatkowe pieniądze to poważny składnik pensji także w przypadku inngo gdańskiego wiceprezydenta – Wiesława Bielawskiego, który do urzędniczej pensji (187,7 tys. zł) dorobił w radach nadzorczych dwóch spółek miejskich 105 tys. zł.

Gdy Marek Cieślak 5 stycznia 2011 r. objął urząd wiceprezydenta Łodzi, zamienił fotel członka zarządu Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej na miejsce w radzie nadzorczej tej spółki. Nie odszedł także z rady nadzorczej Zarządu Wodociągów i Kanalizacji w podłódzkich Pabianicach. Obie funkcje przyniosły mu zarobek w wysokości 199 tys. zł. Jako wiceprezydent zarobił blisko 40 tys. zł mniej (161 tys. zł). Dla porównania – prezydent Zdanowska w 2011 r. zarobiła ok. 150 tys. zł.

W Lublinie port lotniczy z ramienia miasta za 2,1 tys. zł miesięcznie kontroluje aż dwóch wiceprezydentów.

W Poznaniu trzech na czterech wiceprezydentów nadzoruje miejskie spółki, za co w 2011 r. otrzymali po ok. 40 tys. zł.

Za to we Wrocławiu tylko prezydent Rafał Dutkiewicz nie znajduje czasu na tę dodatkową aktywność zawodową. Michał Janicki dodatkowe 5 tys. zł miesięcznie dostaje za członkostwo w radach piłkarskiego Śląska i spółki Wrocław 2012. Sekretarz miasta Włodzimierz Patalas nadzoruje MPWiK oraz piłkarski Śląsk za podobną kwotę.

– To najlepsi fachowcy, a dowodem jest drugi po Warszawie budżet miasta – tłumaczy Paweł Czuma, rzecznik prezydenta Wrocławia. Na pytanie, czy urzędnicy mogliby to robić np. w ramach swoich obowiązków, odpowiada: – Każdy samorząd przyjął własny model funkcjonowania, a wrocławski sprawdza się, o czym mówią wpływy do budżetu.

W Krakowie i Białymstoku urzędnicy z zasady nie zasiadają w radach nadzorczych spółek miejskich. – To wyjątkowe sytuacje, podyktowane być może szlachetnym podejściem, a być może tym, że konfitury rozdziela się w inny sposób – mówi dr Jarosław Flis, politolog z UJ.

W samorządach zazwyczaj najlepiej zarabiają wcale nie prezydenci miast, ale najbliżsi współpracownicy: wiceprezydenci, skarbnicy czy sekretarze – wynika z oświadczeń majątkowych, jakie opublikowały niektóre miasta, oraz z danych, do których udało się dotrzeć "Rz".

Choć np. zarobki prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz- -Waltz wzrosły w 2011 r. o 30 tys. zł (pensja prezydencka i pieniądze z Uniwersytetu Warszawskiego), to i tak inkasując 290 tys. zł, zarobiła mniej niż jej dwaj zastępcy. Mirosław Czekaj do pensji z ratusza dorobił 186 tys. zł. Grubo ponad połowę otrzymał za pracę w radzie nadzorczej PKO BP, z którą gmina Warszawa nie ma nic wspólnego, ale kilkadziesiąt tysięcy złotych także w Miejskim Przedsiębiorstwie Taksówkowym. Za to drugi wiceprezydent, Jarosław Kochaniak, oprócz 324 tys. zł z urzędu w ubiegłym roku zainkasował dodatkowo 65 tys. zł za pracę w radach miejskich MPWiK i SPEC oraz Kupieckich Domach Towarowych.

Kraj
Awaria na stacji Warszawa Praga. Poranne zakłócenia na torach
Materiał Promocyjny
CPK buduje terminal przyszłości
Kraj
Anulowany wyrok znanego działacza opozycyjnego
Kraj
Czy Polacy chcą sankcji na Izrael? Sondaż nie pozostawia wątpliwości
Kraj
Rafał Trzaskowski o propozycji Karola Nawrockiego: Niech się pan Karol tłumaczy