Reklama
Rozwiń
Reklama

Szczucie na stronie Antify bezkarne

Ustalenie, kto umieścił w sieci listę rzekomych faszystów i szczuł na nich internautów, okazało się ponad siły prokuratury. Śledztwo zostało umorzone

Publikacja: 30.07.2012 01:08

Szczucie na stronie Antify bezkarne

Foto: www.Antifa.bzzz.net

Wykradzione w sieci dane 450 „faszystów" ktoś umieścił w portalu www.Antifa.bzzz.net w styczniu. Zachęcał do „podjęcia działań wymierzonych w te osoby".

Sprawę zaczęli wyjaśniać śledczy z warszawskiego Mokotowa. Bezskutecznie. – Badaliśmy dwa wątki. Po pierwsze, staraliśmy się ustalić, kto publicznie nawoływał do występku na osobach, których nazwiska znalazły się na tej liście, a drugi dotyczył udostępniania danych osobowych poprzez publikację nazwisk w portalu – mówi Wojciech Sołdaczuk, wiceszef mokotowskiej prokuratury.

Oba wątki teraz umorzono. Prokuratorzy ustalili, że serwer, z którego skorzystali twórcy lewackiej Antify, znajduje się w Teksasie. – A USA nie wykonują wniosków strony polskiej dotyczących ustalenia autora wpisów, powołując się na zapisy swojej konstytucji o wolności słowa. Więc w tej sytuacji nie mieliśmy możliwości ustalenia autorów listy – tłumaczy prok. Sołdaczuk.

Zauważa, że z tego samego powodu stołeczna prokuratura okręgowa musiała umorzyć postępowanie w sprawie strony Red Watch, na której umieszczano nazwiska „zdrajców rasy".

Decyzja o umorzeniu śledztwa nie jest prawomocna. – Poszkodowani mogą ją zaskarżyć – mówi prok. Sołdaczuk. Podkreśla, że i śledczy mogą wrócić do sprawy, jeśli pojawi się nowy wątek. – Ona przedawni się dopiero w 2017 r. – tłumaczy.

Reklama
Reklama

– Widać pewną niechęć prokuratury do prowadzenia postępowań wobec lewicowych bojówkarzy. Prokuratura nie chciała też ścigać osób, które na forum Antify nawoływały do rzucania koktajlami Mołotowa w policjantów, uznając, że to nie przestępstwo – zauważa Jacek Bąbka, prezes Fundacji Badań nad Prawem.

A według posła Tomasza Górskiego (SP), prokuratura przyznała w ten sposób, iż nie może stać na straży prawa. – Jak się okazało, przepisy ustawy o ochronie danych osobowych nie funkcjonują – mówi parlamentarzysta.

Warszawska prokuratura nie pierwszy raz okazuje się bezradna wobec lewaków. Wiosną 2011 r. śledczy umorzyli postępowanie w sprawie osób, które na Krakowskim Przedmieściu ustawiły krzyż z puszek po piwie Lech. Uznali, że nie mogą ustalić sprawców. Kiedy „Rz" ujawniła, że z pomocą Facebooka byliby w stanie zrobić to w kilkanaście minut, prokurator generalny polecił wznowić postępowanie (umorzono je prawomocnie we wrześniu 2011 r., bo biegli uznali, że nie obrażono uczuć religijnych).

Wykradzione w sieci dane 450 „faszystów" ktoś umieścił w portalu www.Antifa.bzzz.net w styczniu. Zachęcał do „podjęcia działań wymierzonych w te osoby".

Sprawę zaczęli wyjaśniać śledczy z warszawskiego Mokotowa. Bezskutecznie. – Badaliśmy dwa wątki. Po pierwsze, staraliśmy się ustalić, kto publicznie nawoływał do występku na osobach, których nazwiska znalazły się na tej liście, a drugi dotyczył udostępniania danych osobowych poprzez publikację nazwisk w portalu – mówi Wojciech Sołdaczuk, wiceszef mokotowskiej prokuratury.

Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kraj
Lotnisko Chopina na skraju przepustowości. 2 mln pasażerów w miesiąc
Kraj
Uniwersytet Warszawski inwestuje w nowoczesny wydział. Na budowie odkopano stary tunel metra i pistolety z Powstania
Kraj
„Rzecz w tym”: KSeF na celowniku służb – czy e-faktury ujawnią tajemnice polskiej gospodarki?
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Warszawa
Najgorsza punktualność pociągów w Polsce jest latem. Warszawa Centralna z wynikiem poniżej 85 proc.
Materiał Promocyjny
eSIM w podróży: łatwy dostęp do internetu za granicą, bez opłat roamingowych
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama