Firma 4F z Wieliczki produkująca sprzęt sportowy i turystyczny (ubiera m.in. polskich olimpijczyków) przekonuje się właśnie jak za pomocą Internetu skutecznie zafundować dobremu przedsiębiorstwu czarny piar i olbrzymie straty wizerunkowe. Setki internautów, w tym znani dziennikarze - w dobrej wierze - rozpoczęli za pomocą Internetu akcję przeciw firmie. Ale jak wynika z ustaleń „Rz", i oni, i firma 4F padli ofiarą nieprawdziwych informacji podanych przez „Gazetę Wyborczą".
- Straty wizerunkowe, jakie nam zagrażają, są poważne. Jesteśmy w 100 proc. polską firmą i nie jest łatwo nam rywalizować na rynku z zachodnimi koncernami. Teraz będzie jeszcze trudniej - mówi „Rz" Igor Klaja, główny udziałowiec 4F.
Wszystko zaczęło się od felietonu Pawła Smoleńskiego na łamach „GW" („Kosmiczny cennik dla paraolimpijczyków"). Publicysta, powołując się na informacje - jak napisał - zasłyszane w radiowej Trójce, zarzucił firmie, że nie ubierze niepełnosprawnych sportowców reprezentujących Polskę na rozpoczynającej się w przyszłym tygodniu paraolimpiadzie. Dlaczego? Bo „dla sportowców światowej klasy, tyle że na wózkach lub z krótszą ręką, miała wyłącznie cennik kosmiczny. Zrobiło mi się lekko obrzydliwie. Gdybym był olimpijczykiem, nie nosiłbym już nigdy ubrań 4F. Ani za darmo, ani za pieniądze. Nawet niekosmiczne" - pisał.
Po publikacji „GW" zawrzało w Internecie. Na Facebooku i Twitterze internauci zorganizowali akcję „4F i PKOl, przeproście paraolimpijczyków". Piszą e-maile do przedsiębiorstwa i wzywają w postach do bojkotu jego produktów. Ale jak wynika z ustaleń „Rz", u podstaw akcji leży kłamliwa publikacja.
- Paweł Smoleński nie zadał sobie trudu skontaktowania się z nami i zweryfikowania swoich informacji. I teraz cierpi dobra firma - mówi „Rz" Robert Szaj, wiceprezes Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego, odpowiedzialny za przygotowanie niepełnosprawnych sportowców. Cierpi niesłusznie.