Klienci Amber Gold mogą nie otrzymać należnych im wypłat, bo na kontach spółki nie ma żadnych pieniędzy. – Przynajmniej ja nic o tym nie wiem – twierdzi w rozmowie z „Rz" mec. Józef Dębiński, zarządca przymusowy w gdańskiej spółce Amber Gold, który od tygodnia pracuje w jej siedzibie przy ul. Długie Ogrody w Gdańsku i zabezpiecza jej majątek.
Tylko złoto i auta?
Prezes Amber Gold Maciej P. zapewniał publicznie, że spółka posiada majątek, który pozwoli zaspokoić roszczenia klientów.
Jednak z informacji „Rz" wynika, że prawda może być inna. Poza 112 samochodami, które zajęła ABW, ujawnionym kruszcem (57 kg złota wartego ok. 10–12 mln zł odkrytego w sejfach spółek Marcina P.) i milionem złotych Amber Gold praktycznie nie ma majątku, a konta spółki są puste. – Rachunki zostały wypowiedziane, nie ma pieniędzy na kontach spółki – potwierdza mec. Dębiński.
Brak majątku Amber Gold oznacza, że sąd nie zgodzi się na ogłoszenie upadłości parabanku i wierzyciele – m.in. kilka tysięcy klientów spółki – zostaną na lodzie. Dotąd do gdańskiej prokuratury doniesienia złożyło 2,2 tys. klientów, którzy twierdzą, że spółka jest im winna 138 mln zł.
Mec. Dębiński został powołany przez sąd w Gdańsku 20 sierpnia w toku rozpatrywania wniosku o upadłość spółki na wniosek jednego z wierzycieli. – Nadzorca ma objąć majątek spółki i zabezpieczyć go przed ewentualnym uszczupleniem – mówi „Rz" Rafał Terlecki, wiceprezes Sądu Okręgowego w Gdańsku.