Dzisiejsza debata w Sejmie budzi emocje, zanim się jeszcze zaczęła. Poseł PiS?Mariusz A. Kamiński chciał nawet utajnienia posiedzenia. Premier będzie musiał wyjaśnić nie tylko przedziwny zbieg okoliczności, jaki umożliwił Marcinowi P., właścicielowi Amber Gold, oszukanie tysięcy osób, ale też powiązania ze spółką jego syna Michała.
O sprawie wiemy już dużo: prokuratura w Gdańsku robiła wszystko, by nie zauważyć gigantycznego oszustwa, bez weryfikacji przyjmowała wyjaśnienia szefa Amber Gold. Trudno jednak uwierzyć, by był to tylko brak profesjonalizmu jednej pani prokurator. Pozwalali jej bowiem na to przełożeni z prokuratury – także okręgowej w Gdańsku, która prowadzi dziś śledztwo o oszustwo wielkich rozmiarów. Nadal nie wiadomo, czy kuratorzy sądowi i sąd w Malborku przymykali oko na postępki Marcina P. z braku profesjonalizmu i zaangażowania, czy też stało za tym coś więcej. Państwo zawiodło na wielu poziomach.
Na szereg innych wątpliwości musi odpowiedzieć premier Donald Tusk. Nie tylko dlatego, że jego syn pracował dla OLT Express, linii lotniczych Marcina P., ale także dlatego, że z racji funkcji odpowiada za organy państwa, które – jak się dziś wydaje – nie zrobiły nic lub zrobiły niedostatecznie wiele, by nie dopuścić do wielomilionowych strat finansowych ponad 2 tys. klientów Amber Gold.
Oto, na jakie pytania powinien odpowiedzieć premier:
1 Jaką wiedzę na temat działalności finansowej Amber Gold miała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, za którą premier bezpośrednio odpowiada? Czy może zaangażowała się dopiero w maju tego roku, kiedy ruszyło śledztwo w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku po zawiadomieniu jednego z banków o podejrzeniu prania brudnych pieniędzy? Jeśli tak – dlaczego zrobiła to tak późno, skoro dysponowała wiedzą Komisji Nadzoru Finansowego podejrzewającej Amber Gold o oszustwo wielkich rozmiarów?