Białoruski bałagan w dyplomacji

Ekspert: wiarygodność naszej służby zagranicznej została podważona

Aktualizacja: 26.10.2012 02:41 Publikacja: 26.10.2012 02:40

Radosław Sikorski odpowiada za chaos w MSZ

Radosław Sikorski odpowiada za chaos w MSZ

Foto: Fotorzepa, Łukasz Solski Łukasz Solski

W Ministerstwie Spraw Zagranicznych wpadka goni wpadkę. Każda naraża białoruskich opozycjonistów na szykany ze strony reżimu Aleksandra Łukaszenki. Błędy MSZ sprawiają też, że Polska traci możliwość prowadzenie wiarygodnej polityki w regionie.

Politycy i dyplomaci  zwracają uwagę na bałagan w resorcie, rywalizację poszczególnych departamentów, złe prawo, które nie przewiduje tajemnicy dyplomatycznej. Zauważają, że kierownictwo resortu nie wyciąga wniosków z kolejnych wpadek.

Ofiarą najpoważniejszej z nich padł białoruski opozycjonista Aleś Bialacki. W czerwcu 2011 r. polska prokuratura na prośbę białoruskich władz udostępniła Mińskowi wyciągi z polskiego konta bankowego Bialackiego, z którego finansował on działalność swojego Centrum Praw Człowieka Wiosna. MSZ nie poinformował prokuratury o znaczeniu tej informacji, mimo że – jak niedawno ujawniła „Rz" – sam Bialacki prosił polskich dyplomatów, by nie podawali informacji o koncie. W rezultacie działacz został aresztowany i skazany na 4,5 roku w łagrze.

Szef resortu Radosław Sikorski wystosował wtedy oficjalne przeprosiny i zapowiedział, że do podobnych błędów więcej nie dojdzie. Nie był to jednak ostatni przypadek, kiedy ministerstwo naraziło działaczy białoruskiej opozycji na represje władz.

Jak ujawniła w ubiegłym tygodniu „Rz", MSZ przesłał – jawną pocztą, z pieczątką resortu – niektórym z nich PIT-y za diety, które przydzielił białoruskim uczestnikom konferencji organizowanej przez polską prezydencję w UE. Ministerstwo tłumaczyło, że konferencja i udział w niej białoruskich działaczy były jawne, a oni sami nie spotkali się z „nieprzyjemnościami" ze strony władz w Mińsku.

Na tym nie kończy się jednak lista wpadek polskiej dyplomacji. Jak ujawnił we wtorek PAP, przez sześć miesięcy w Internecie dostępne były poufne dane ministerstwa na temat pomocy rozwojowej udzielanej organizacjom pozarządowym – m.in. na Białorusi i Ukrainie. Oprócz kwot i nazw poszczególnych organizacji były tam wpisane cele, na które środki miały być wykorzystywane. Stanowiło to dowód finansowania przez polskie władze opozycji w tych krajach.

Wśród tych celów było m.in. „stworzenie w społeczeństwie (...) centrów nacisku społecznego na władze" i „transformacja obecnego moralnego sprzeciwu społeczeństwa (...) wobec losu represjonowanych w sprzeciw polityczny".

Przecieku dokonał jeden z urzędników ministerstwa, który – jak się okazało – był już wcześniej zwolniony, ale jego przywrócenie do pracy nakazał sąd.

O tym, że sekrety działalności naszych dyplomatów na Białorusi są słabo chronione, świadczy też to, że po przeprowadzce polskiej ambasady w Mińsku do nowego budynku nie jest ona w stanie przesyłać tajnych informacji do centrali resortu spraw zagranicznych. Jest tak dlatego, że nowy budynek jest nieprzystosowany do stworzenia w nim kancelarii tajnej.

– Nie zakładam niczyjej złej woli. Jednak tych wpadek jest zdecydowanie zbyt wiele – mówi „Rz" Paweł Kowal, europoseł PJN i były wiceminister spraw zagranicznych. – To wszystko obciąża kierownictwo resortu – dodaje.

Poseł PiS Krzysztof Szczerski przyczyn takiej sytuacji upatruje w chaosie panującym w resorcie.

– Nie może być tak, że pracujący tam urzędnicy nie zdają sobie sprawy z tego, co robią i jakie konsekwencje może mieć ujawnienie takich danych – mówi „Rz".

Zwraca uwagę, że minister Sikorski nie ma problemów z mianowaniem na ważne stanowiska osób z PRL-owską przeszłością. Do tego dochodzą konflikty wewnątrz ministerstwa. – Minister Sikorski zupełnie przeorientował też naszą politykę wschodnią wobec Rosji, Ukrainy i Białorusi. Nic dziwnego, że część urzędników może czuć się zagubiona i popełniać tak skandaliczne błędy – dodaje Szczerski.

Jeden z dyplomatów zwraca uwagę również na problem prawny.  Resort nie zadbał np. o to, by mieć prawną możliwość objęcia pewnych informacji tajemnicą dyplomatyczną. Przez brak takiego zapisu w ustawie o dostępie do informacji publicznej MSZ musi zgodnie z prawem udostępniać wszystkie jawne dokumenty.

Dr Janusz Sibora z Uniwersytetu Gdańskiego, ekspert od spraw międzynarodowych, uważa, że ostatnie wpadki mogą być jedynie wierzchołkiem góry lodowej.

– Atmosfera i sposób pracy w MSZ są niepokojące. Takie wpadki podważają profesjonalizm i wiarygodność naszej służby zagranicznej – mówi „Rz". – To powinno stanowić przyczynek do dyskusji nad odpowiedzialnością ministra Sikorskiego, który od pięciu lat kieruje resortem – dodaje Sibora.

W Ministerstwie Spraw Zagranicznych wpadka goni wpadkę. Każda naraża białoruskich opozycjonistów na szykany ze strony reżimu Aleksandra Łukaszenki. Błędy MSZ sprawiają też, że Polska traci możliwość prowadzenie wiarygodnej polityki w regionie.

Politycy i dyplomaci  zwracają uwagę na bałagan w resorcie, rywalizację poszczególnych departamentów, złe prawo, które nie przewiduje tajemnicy dyplomatycznej. Zauważają, że kierownictwo resortu nie wyciąga wniosków z kolejnych wpadek.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Kraj
Relacje, które rozwijają biznes. Co daje networking na Infoshare 2025?
Kraj
Tysiąc lat i ani jednej idei. Uśmiechnięta Polska nadal poszukuje patriotyzmu
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Kraj
Jak będzie wyglądać rocznica koronacji Chrobrego? Czołgi na ulicach stolicy
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Kraj
Walka z ogniem w Biebrzańskim Parku Narodowym. „Pożar nie jest opanowany”
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne