25 lat temu, 29 listopada 1987 roku, odbyło się referendum na temat tzw. "drugiego etapu reformy gospodarczej". Tekst z archiwum tygodnika Plus Minus
I.
Po południu 19 marca 1987 r. warszawscy przechodnie zauważali namalowane na tramwajach symbole "Solidarności" i hasła: "Podwyżki - stop, nędzy - dość". Tak dawał o sobie znać ruch społeczny, zepchnięty pięć lat wcześniej w nielegalność. Napisy, starte nocą przez aktyw partyjny, potwierdzały istnienie "podziemia", lecz świadczyły zarazem ostłumieniu siły, która pociągnęła u progu dekady 10 milionów Polaków.
W drugiej połowie lat 80. opozycja wiedziała, że aby mieć wpływ na życie państwa - musi wypracować nowe metody działania. Podobny problem miała przed sobą władza: rządziła krajem wynędzniałym i pozbawionym autorytetu. Przełamanie strukturalnego kryzysu, który dręczył gospodarkę, wymagało stanowczych reform, czyli kolejnego ciężaru dla ludności, znękanej ciągłymi podwyżkami i brakami. Chcąc reformować kraj, władza musiała częściowo przynajmniej pozyskać społeczeństwo.
W lipcu 1986 r. X Zjazd PZPR rzucił hasło "II etapu reformy gospodarczej" (pierwszym, co przyznawano - nieskutecznym, miało być porządkowanie ekonomii w stanie wojennym) , które miało oznaczać wpisanie zasad rynkowych i wolnej konkurencji w scentralizowaną nadal strukturę państwa.
Dwa miesiące później ogłoszono amnestię: ponad 200 więźniów politycznych odzyskało wolność. Władze uderzały w reformatorskie tony, głosząc chęć dialogu ze społeczeństwem, a zarazem ignorowały istnienie "Solidarności". Działania, służące zepchnięciu opozycji na margines, stały się subtelniejsze i lepiej przyswajalne społecznie; reżim przejął część jej haseł: prasa wiele pisała o samorządzie czy konsultacji społecznej. W strukturach "Solidarności" pojawiły się obawy, że w tej sytuacji "ruch znalazł się w stadium obumierania" - stąd problem nowych metod działania.