Cała sprawa jak i proces skończyła się bardzo szybko. Przed sądem udało się postępowanie zamknąć w ciągu dwóch tygodni. – Oskarżony złożył bowiem wniosek o wydanie wyroku skazującego bez postępowania dowodowego – tłumaczy Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.
Przestępcza kariera Piotra U. trwała ledwie dwa dni. Pod koniec ubiegłego roku stracił pracę, a że miał długi - postanowił wejść na przestępczą drogę. 5 grudnia zabrał samochód i wyjechał z domu, nie zostawiając bliskim żadnej wiadomości. Żona zgłosiła jego zaginięcie na policji. Mężczyzna przyjechał do Łodzi. Sprzedał auto i telefon komórkowy. Wynajął pokój na kwaterze pracowniczej. Część pieniędzy przepił. 10 grudnia wieczorem postanowił napaść na aptekę. Atrapą broni sterroryzował pracownicę. Ukradł 140 zł. – W kasie nie było więcej gotówki, bo wcześniej utarg został zdany – opowiada Krzysztof Kopania.
Następnego dnia Piotr U. zdecydował się napaść na mały sklep. – Jego właścicielka zachowała zimną krew. Udała, że na zapleczu jest mężczyzna. Piotr U. usiłował jeszcze otworzyć kasetkę z pieniędzmi, ale mu się nie udało. Pomylił klucze. Uciekł bez żadnego łupu – mówi prokurator Kopania.
Trzeci napad na bank przy ul. Legionów też nie powiódł się Piotrowi U. Mężczyzna wszedł do placówki, gdy nie było tam klientów. Atrapą broni sterroryzował kasjerkę. Ta zdążyła włączyć alarm antynapadowy. W tym czasie do oddziału weszła klientka. Kasjerka krzyknęła do niej, że jest napad. Kobieta wycofała się z banku. Zatarasowała drzwi na zewnątrz, poprosiła przechodniów o pomoc.
Widząc co się dzieje, napastnik próbował się uwolnić. – Tak szarpał klamką, że ją wyrwał – opowiada prok. Kopania. Napastnik, nie mogąc się wydostać, czekał na przyjazd policji. Mężczyzna usłyszał zarzuty napadu na aptekę oraz usiłowania napadu na sklep i bank. Śledztwo trwało dwa tygodnie. Sprawa sądowa też.