Zbigniew Józefowicz pożyczył pieniądze od znajomego. Zamiast 20 tys. zł odsetek oddał cały majątek swój i rodziców. Zastraszony oddał gangsterom mieszkanie i 80 hektarów ziemi. Dziś walczy o stracony majątek. Proces trwa szósty rok.
Rodzina Józefowiczów z Choszczna posiadała jedno z największych gospodarstw w okolicy. W 2002 r. postanowiła jednak pożyczyć pieniądze od Rafała T., syna gospodarza okazałego pałacu w Stradzewie pod Choszcznem. Zbigniew Józefowicz przystał na warunki Rafała T., biorąc od niego 25 tys. zł na 5 proc. miesięcznie. Dodatkowo od Grzegorza K., znajomego gospodarzy pałacu, pożyczył 50 tys. zł. Pieniądze miał oddać po żniwach. W międzyczasie pożyczkodawcy zmienili warunki umowy. Poinformowali Józefowicza, że odsetki powinien spłacać co miesiąc. Dodatkowo podnieśli ich wysokość do 30 proc. miesięcznie. Dali też dłużnikowi telefon, by być z nim w ciągłym kontakcie. W ciągu dwóch lat maltretowali go i znęcali się nad nim psychicznie i fizycznie. – Byłem bity co drugi dzień. Byłem kopany, bity w klatkę piersiową, miałem wyrywane uszy. Ciągle te telefony, ciągłe wychodzenie z domu. Nawet potrafili mnie o 12 w nocy wyciągnąć po to, żebym zszedł na dół i dostał pięścią w twarz – mówi Zbigniew Józefowicz.
W ciągu dwóch lat Józefowicz oddał swoim wierzycielom 300 tys. zł, kilkaset świń, zboże i duże ilości środków ochrony roślin. Oprawcy wymusili na nim też podpisanie sprzedaży mieszkania i ziemi. – Grzegorz K. wyciągnął pistolet i przyłożył mi do skroni. Kilkakrotnie takim pustym strzałem strzelił w moją głowę. Później dostałem łopatą po głowie, przewróciłem się i kazali mi kopać dół – opowiada dalej Zbigniew Józefowicz.
O szantażystach rodzina zawiadomiła policję dopiero po nieudanej próbie samobójczej Józefowicza.
Podczas przeszukiwania pałacu w Stradzewie policjanci znaleźli dokumenty dotyczące wyimaginowanych długów również innych osób oraz sprzęt do podsłuchiwania policji. Zarzuty zostały przedstawione pięciu osobom, cztery aresztowano. Kolejne ofiary oskarżonych zaczęły składać zeznania.