„Rzeczpospolita" tym razem koncentruje się na zagrożeniach i szansach Ukrainy. Najistotniejsze jest nawet nie to czy Zachód zdecyduje się już teraz na ostrzejsze sankcje w tym gospodarcze, w co zresztą można wątpić, lecz to czy ukraiński rząd sprosta swemu zadaniu. „To miała być misja dla samobójców ale po trzech tygodniach rządów Jaceniuka jest jeszcze gorzej" – pisze na łamach gazety Jędrzej Bielecki. Jest to więc misja niemal straceńcza. Przed młodym premierem i jego rządem piętrzą się zagrożenia: niebezpieczeństwo rozlewu krwi na Krymie, destabilizacja we wschodnich regionach podsycana przez putinowską machinę propagandową i dywersję, groźba szantażu energetycznego w opłakanej sytuacji gospodarczej i finansowej. Jaceniuk jest miedzy młotem a kowadłem. Z jednej strony musi utrzymać lojalność wobec Majdanu z drugiej zachować jedność kraju. Wybiera postawę dosyć miękką; odżegnuje się od członkowstwa w NATO, zapowiada decentralizację kraju, desygnuje oligarchów do zarządzania na wschodzie Ukrainy. Presja czasu jest coraz większa. Jeśli nie uda się szybko opanować chaosu majowe wybory mogą się okazać nierealne. W tej sytuacji - komentuje w „Rzeczpospolitej" Bogusław Chrabota, redaktor naczelny - „warunkiem przetrwania są błyskawiczne reformy gospodarcze. To, że można je przeprowadzić w stanie głębokiego załamania gospodarki udowodniła w Polsce ekipa Mieczysława Rakowskiego jesienią 1988 roku". Najważniejsza dla Ukrainy jest koncentracja na reformach. „Chodzi miedzy innymi o szybkie zmiany w aparacie bezpieczeństwa, reorganizacja wymiaru sprawiedliwości i wzmocnienie administracji państwa" – pisze komentator „Rzeczpospolitej".
Czy Ukraina pójdzie tą drogą? Niewykluczone, że tak. A pomogą jej w tym Polacy. Pisze o tym „Dziennik Gazeta Prawna". Były szef polskiej policji ma doradzać wicepremierowi Ukrainy Witalijowi Jaremie jak budować nowe struktury milicji, do której zaufanie nad Dnieprem jest zerowe. Polscy eksperci mają też pomagać w reformie samorządów, których system ma przypominać działający w Polsce. Będziemy również podpowiadać jak najlepiej wykorzystać pieniądze z zagranicy i udzielać Ukrainie pomocy w restrukturyzacji finansów publicznych. O tych sprawach ma dziś rozmawiać w Warszawie wicepremier Ukraińskiego rządu Wołodymir Hrojsman.
Czy jednak bez nałożenia przez Zachód twardych sankcji na Rosję, rząd Jaceniuka będzie miał warunki aby realizować ten scenariusz i nie poniesie klęski. „Gazeta Wyborcza" przypomina, że Unia wciąż się waha w tej sprawie. Relacjonuje też zaostrzającą się sytuację na Krymie; zajmowanie przez Rosjan ukraińskich garnizonów, aresztowanie dowódcy ukraińskiej floty i ultimatum Ukrainy grożącej podjęciem „działań o charakterze technicznym". Główny tekst wyborczej dotyczy jednak spraw krajowych, a mianowicie pieniędzy na tajne operacje rozkradanych w latach 90. przez wysokich ranga oficerów wywiadu.
Na łamach „Rzeczpospolitej" ciekawa analiza wtorkowego wystąpienia Putina na Kremlu w Sali Gieorgijewskiej w analogii do mów Hitlera z września 1938 roku. Tym czym dla Hitlera był dyktat wersalski – dowodzi autor – dla Putina jest rozpad ZSRR i wynikająca stąd „krzywda Rosjan". Tak jak Czesi „gnębili" Niemców tak Ukraina Rosjan. Tak też Putin przyszedł im w sukurs usprawiedliwiając swoja „pokojową" agresję bez jednego wystrzału, zupełnie jak Hitler w Austrii, w Sudetach i Kłajpedzie. I Hitler, i Putin dotykali tych samych strun a ich argumenty są bliźniaczo podobne. Co ciekawe Hitler zapowiadał, że Kłajpeda to już koniec „naprawiania krzywd", Putin zapewnia, że nie chodzi mu o wschodnią Ukrainę. Analogii –pisze autor – jest dużo więcej i można by je długo ciągnąć porównując kolejne akapity przemówień obu dyktatorów.
Ponadto na ekonomicznych stronach „Rzseczpospolitej" o tym, że powoli tracimy przewagę jaka daje nam to, że mamy tanią siłę roboczą. Na stronach prawnych zaś o projektowanej przez rząd głębokiej reformie postępowania sądowego w sprawach cywilnych, która wywołuje zaniepokojenie środowisk prawniczych.