Były wiceszef MSZ Witold Waszczykowski uważa, że przyjazd prezydenta Stanów Zjednoczonych nie jest podkreśleniem znaczenia Polski na arenie międzynarodowej, lecz jest jedynie kurtuazyjnym gestem okazanym z okazji rocznicy przemian ustrojowych. Mimo to, polityk żywi nadzieję, że dwudniowa wizyta będzie okazją do zmiany polityki amerykańskiej wobec naszego regionu.
- Obama jest odpowiedzialny za ten obecny konflikt, bo poprzez ten reset z Rosją doprowadził do takiej sytuacji, że ośmielił Rosję do działania w tym regionie. Mam nadzieję, że się z tego resetu w jakiś sposób wytłumaczy i zaproponuje, jak podnieść status bezpieczeństwa Polski i tego regionu, bo ten status bezpieczeństwa jest ciągle gorszy od Europy Zachodniej - ocenił Waszczykowski podczas rozmowy na antenie RMF FM.
Jego zdaniem nie ma jednak co liczyć na większą obecność militarną NATO w Polsce.
- Minister Sikorski apelował o 10 tysięcy żołnierzy amerykańskich.
Odpowiedź od Amerykanów nie nadeszła, natomiast nadeszła od jego najbliższego sojusznika, czyli ministrów niemieckich - Steinmeiera i Schäuble - którzy powiedzieli: 'żadnych pieniędzy, żadnych żołnierzy, mamy porozumienia z Rosją ponad Waszymi głowami' - mówił Waszczykowski. I dodał: - Być może w dalszym ciągu będą gesty, takie jak przyjeżdżanie dalszych pododdziałów amerykańskich, być może kolejnych samolotów na dłuższe ćwiczenia.