Zestrzelenie przez rosyjskich bojowników na wschodniej Ukrainie malezyjskiego samolotu pasażerskiego pozornie nie ma nic wspólnego z dyskusją o obsadzie najważniejszych stanowisk w Unii Europejskiej. W rzeczywistości jednak reakcja Europy na to tragiczne wydarzenie jest barometrem nastrojów w Unii i wskaże kierunek, w jakim będzie szła UE. Mimo gromów oburzenia, jakie ściągnęła na siebie Rosja, widać wyraźnie, że sposoby rozwiązania konfliktu ukraińskiego dzielą europejskie stolice. Widać też wyraźnie, jak różnią się w tej kwestii Polska i Niemcy. A to wszystko będzie miało znaczący wpływ na obsadę europejskich stanowisk.
Dalej od Berlina
Jak pisała w zeszłym tygodniu „Rzeczpospolita", premier Donald Tusk był sondowany przez europejskich przywódców, w tym Angelę Merkel i Hermana Van Rompuya, czy nie chciałby zostać szefem Rady Europejskiej. To, że kandydatura polskiego premiera była w grze, nie ulega dziś wątpliwości.
Sam premier po unijnym szczycie jednak zapewniał, że to nie niemiecka kanclerz jest jego promotorką.
Czas do kolejnego szczytu warto wykorzystać do zwiększenia bezpieczeństwa
Dlaczego Tusk tak się w tej kwestii zastrzega? Choć Merkel widziała miejsce dla polskiego premiera w unijnym personalnym puzzle, to podobno podczas negocjacji na szczycie nie miała także problemu z zaakceptowaniem takiej układanki europejskich stanowisk, w której nie tylko nie byłoby nikogo z Polski na ważnym stanowisku, lecz w puli kilku najważniejszych unijnych posad nie byłoby nikogo reprezentującego nasz region. W sytuacji gdy sam Tusk nie chciał jednoznacznie stwierdzić, czy zgodziłby się przyjąć stanowisko szefa Rady Europejskiej, taki obrót rzeczy byłby dla Polski nie do zaakceptowania.