Anna Słojewska w korespondencji z Brukseli pisze otwarcie
„ Na szczycie Unii Europejskiej w październiku Polskę powinien reprezentować już nowy premier:Donald Tusk musi to rozważyć." I z niepokojem zauważa, że otoczenie Donalda Tuska zapowiada jednak, że będzie stał on na czele rządu dosłownie do ostatniej chwili, czyli do 30 listopada, dopiero wtedy spakuje się i poleci do Brukseli, bo 1 grudnia obejmuje tam stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. Nie wiadomo jednak, czy tak długo chce być premierem (raczej nie), czy też tylko przewodniczącym Platformy Obywatelskiej.
Brukselska korespondentka „Rz" krytykuje taki plan,ale jednocześnie przypomina, że poprzednik Tuska na tym stanowisku, Herman van Rompuy do dymisji ze stanowiska premiera Belgii podał się dopiero 25 listopada, czyli na 5 dni przed objęciem teki szefa Rady Europejskiej. Przypomina jednak, że wtedy wyboru dokonano w trybie przyspieszonym, bo dopiero 19 listopada. I van Ropuy miał wtedy bardzo mało czasu. „Donald Tusk musi odejść jak najszybciej" - pisze, również w „Rz" Bartosz Węglarczyk. Jego zdaniem przeciąganie obecnej sytuacji grozi katastrofą i w Brukseli i w Warszawie. I podkreśla, że polityk obejmujący to stanowisko musi być zorientowany nie tylko w tym, co dzieje się w samej Unii, ale i poza nią i nie tylko na Ukrainie, ale i w taryfach importowych na towary sprowadzane z Chin i zbrodniach Boko Haram w Nigerii, czy sytuacji na Bliskim Wschodzie. Do tego musi dobrać ludzi, niekoniecznie Polaków, którzy mu podpowiedzą i wykonają za niego kawał roboty. „Polska, to wielki i wspaniały projekt. Ale Donald Tusk nie może jednocześnie przygotowywać się do kierowania jednym z największych koncernów świata z niezwykle skomplikowaną strukturą menadżersko-właścicielską i popychać do przodu rodzimą, lecz jednak lokalną firmę z jej lokalnymi oddziałami i układami" - pisze Bartosz Węglarczyk.
„Gazeta Wyborcza" już układa „potuskowy" rząd. Wprawdzie „Super Express" sugeruje,że Polacy chcieliby na premiera Grzegorza Schetynę, to jednak typy „GW" są inne: Ewa Kopacz premierem - to już raczej pewne. I duża rekonstrukcja rządu, która - być może - obejmie Elżbietę Bieńkowską, Mateusza Szczurka, który rozczarował premiera, bo premier oczekiwał od niego większej inicjatywy, Bartłomieja Sienkiewicza nagranego w aferze podsłuchowej oraz Bartosza Arłukowicza. Przy tym zdaniem gazety „Stając na czele rządu, Ewa Kopacz musi pokazać, że to jej gabinet, a nie Donalda Tuska, stąd zmiany".