W czwartek Brytyjczycy wybiorą parlament. Polacy w niedzielę pójdą do urn, by wybrać prezydenta. O poziomie debaty publicznej podczas kampanii wyborczych w Polsce i Wielkiej Brytanii rozmawiamy z Pawlem Swidlickim i Jakubem Krupą. Pierwszy jest Anglikiem o polskich korzeniach, analitykiem think tanku Open Europe. Drugi to specjalista ds. public relations, Polak mieszkający na Wyspach.
"Rzeczpospolita": Telewizyjne debaty przedwyborcze w obu krajach łączył wystrój studia. A co różniło?
Pawel Swidlicki: Premier David Cameron – podobnie jak prezydent Bronisław Komorowski – nie chciał brać udziału w debacie. Nie było jednak pewne, czy telewizje nie przygotują dla niego miejsca. Był w tej sprawie duży spór i dużo dywagowano. Myślę, że to skłoniło Camerona, by jednak pojawić się w studiu. Ale spośród wielu debat różnego formatu wziął udział tylko w jednym starciu z rywalami.
Jakub Krupa: W Wielkiej Brytanii liczba tych debat sprawia, że przeciętny wyborca może mieć poczucie, że partyjni liderzy zostali „przemaglowani". Obywatel ma wyrobić sobie zdanie i takie uniki jak w Polsce są trudniejsze.
W Polsce kandydaci też chcieli, by w studiu TVP zostawić miejsce dla prezydenta. Czy w Wielkiej Brytanii pojawiają się jakieś zarzuty wobec mediów publicznych?
PS: Uważa się, że BBC ma skrzywienie lewicowo- liberalne, a rząd jest konserwatywny. To stawia stację w trudnej sytuacji. Bo musi również wspomagać Camerona. Stąd np. Partia Pracy podkreślała, że BBC za bardzo ustąpiła premierowi w sprawie debat. Z kolei UKIP zawsze mówi, że jest zwalczana, bo szczególnie nagłaśniane są skandale z udziałem jej przedstawicieli.
JK: Nie pamiętam, by w Polsce ktokolwiek z rządzących albo nawet kandydatów miał tak trudną rozmowę jak premier Cameron z Jeremim Paxmanem w BBC. To było bardzo poważne i konkretne odpytywanie z tego, co zrobił, co chce zrobić, i rozliczenie z niespełnionych obietnic. W Polsce ten wywiad próbowano porównać z rozmową Beaty Tadli z Andrzejem Dudą. Ale na Wyspach mówi się tylko o programie kandydata i nie zadaje się pytań z potrójnym trybem przypuszczającym. W ten sam sposób zostali odpytani wszyscy brytyjscy liderzy.
Jest różnica między BBC a mediami prywatnymi?
PS: BBC traktowana jest jako część establishmentu. Media, które muszą na siebie zarabiać, są bardziej pluralistyczne. Nikt ich nie krytykuje, bo nie są opłacane z podatków. Od BBC wymaga się więcej.