Jak pan ocenia wynik pierwszej tury wyborów i przegraną Bronisława Komorowskiego?
Włodzimierz Cimoszewicz, senator niezależny, były marszałek Sejmu, premier i szef MSZ: Poważnymi porażkami Bronisława Komorowskiego i PO są spektakularny sukces pozbawionego jakichkolwiek kwalifikacji Pawła Kukiza, dobry wynik Andrzeja Dudy i klęska SLD.
Duda może zostać nowym prezydentem?
Komorowski zapłacił za prezydenturę bez większych ambicji i idei, za politykę „ciepłej wody" swojej partii, za wszystkie zamiatane pod dywan skandale i brak walnięcia pięścią w stół przy okazji kolejnych ośmiorniczek, zegarków, trwonienia grosza publicznego na synekury kolesiów, za swoją pewność wygranej, za nijaką kampanię, nudne, czytane z kartki przemówienia itd. To jeszcze nie ostateczna klęska, ale odwrócenie wyniku nie przyjdzie łatwo.
Prezydent powinien szukać głosów tam, gdzie jego potencjalni sympatycy nie poszli głosować. Powinien się zastanowić, dlaczego ci ludzie zostali zniechęceni. Błędem będzie próba zdobycia poparcia wyborców Kukiza, a na to się zanosi. Kluczowe będą debaty. Komorowski ma szanse wygrać tylko debatę „międzynarodową". W „krajowej" nie ma szans. To łamigłówka dla niego i jego sztabu.
Co klasie politycznej powinien powiedzieć wynik Pawła Kukiza i Janusza Korwin-Mikkego? Mają szanse na współrządzenie jesienią z Jarosławem Kaczyńskim?
To sygnał narastającego buntu społecznego. Można oczywiście uznać, że tak zachowali się głównie ludzie niemający większego pojęcia o funkcjonowaniu państwa, ale głębszą przyczyną jest całkowite zaniechanie przez PO i Komorowskiego systematycznej rozmowy ze społeczeństwem. Brak wyjaśnień, przekonywania, słuchania itd. doprowadził do powstania ściany między władzą i sporą częścią obywateli. Do wyborów można to zmienić, ale trzeba się otrząsnąć, pożegnać z beztalenciami, wziąć się do prawdziwej, energicznie realizowanej polityki.
Zapowiedział pan, że w proteście nie pójdzie do wyborów w pierwszej turze. Czy pójdzie pan zagłosować w drugiej turze, na kogo i dlaczego zagłosuje?
Precyzyjniej mówiąc, zapowiedziałem, że nie oddam swojego głosu na żadnego kandydata. Tak też zrobiłem. Pojechałem do komisji wyborczej, wziąłem kartę do głosowania i wrzuciłem ją do urny bez skreśleń. Zrobiłem, co do mnie należało jako obywatela, i skorzystałem z prawa do niepopierania kandydatów, którzy mnie nie przekonali.