W SLD rozpoczynają się rozliczenia po kampanii prezydenckiej. W partii wrze. W sobotę odbędzie się spotkanie Zarządu Krajowego Sojuszu połączone z posiedzeniem klubu parlamentarnego. Dzień wcześniej spotkają się szefowie regionów. – Jeśli ktoś myśli, że obędzie się bez rozliczenia tego fatalnego wyniku (2,38 proc.), to jest w dużym błędzie – mówi nam wprost sekretarz generalny partii Krzysztof Gawkowski.
Kozły ofiarne
Pierwsze decyzje w zasadzie już zapadły. Mimo wcześniejszych zapewnień i umowy zawartej z kandydatką Magdalena Ogórek nie ma co liczyć na dobre miejsce w wyborach parlamentarnych. Odcinając się od programu partii i nie konsultując kolejnych poczynań podczas kampanii, miała złamać warunki porozumienia. Za jej wystawienie przepraszał już Włodzimierz Czarzasty, a wszelkie wątpliwości rozwiała Joanna Senyszyn, apelując o definitywne rozstanie.
Niemal przesądzone jest też, że poleci głowa pomysłodawcy kandydatury Ogórek i szefa jej sztabu Leszka Aleksandrzaka. – Ktoś musi ponieść konsekwencje – przekonuje nas jeden z posłów. Podobne deklaracje składał też Czarzasty. – Ten, kto wymyślił Magdalenę Ogórek jako kandydatkę na prezydenta, powinien ponieść konsekwencje i poniesie je – przekonywał. W rozmowie z „Rzeczpospolitą" zapewniał jednak, że posada Millera jest bezpieczna.
Z naszych informacji wynika jednak, że szef SLD nie może być pewny stanowiska. Sam Miller do dymisji podawać się nie zamierza. Będzie próbował przekonywać partyjnych liderów, że zmiana kierownictwa kilka miesięcy przed wyborami do Sejmu zakończy się katastrofą. Chce też przedstawić swój plan na kampanię parlamentarną.
– Będzie mówił, że dziś nie ma wroga na lewicy, i trzeba otworzyć listy na środowiska pozostające dotąd poza SLD – tłumaczy osoba znająca kulisy Sojuszu.