Włączyła się do niej właśnie bawarska CSU, proponując wprowadzenie zakazu finansowania wspólnot muzułmańskich z zagranicy. W zamian miałby zostać wprowadzony podatek religijny w podobny sposób, jaki działa w przypadku Kościołów w Niemczech.
Przeciwna jest CDU, która się obawia, że zakaz finansowania wspólnot religijnych z zagranicy uniemożliwi finansową pomoc społeczności chrześcijańskiej na świecie.
– Wprowadzenie podatku religijnego dla muzułmanów nie jest pomysłem przyjmowanym z entuzjazmem przez wspólnoty muzułmańskie, gdyż wiąże się z tym wzmożona kontrola – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Ali Kizylkaya, długoletni szef Rady Muzułmańskiej, drugiej co do wielkości organizacji skupiającej wspólnoty wyznawców islamu w Niemczech. Niemieccy muzułmanie obawiają się przede wszystkim ingerencji państwa w działalność religijną.
Ale zakaz finansowania z zagranicy oznaczałby wstrzymanie dopływu funduszy z Arabii Saudyjskiej na budowę meczetów w Niemczech. Istnieją obawy, że w takiej sytuacji niemożliwa byłaby działalność kilkuset imamów delegowanych do niemieckich wspólnot muzułmańskich przez tureckie władze finansujące ich działalność.
Inną propozycję zgłasza Alternatywa dla Niemiec (AfD). Chce zakazu budowy minaretów, wezwań muezinów do modlitw oraz publicznego prezentowania przynależności do społeczności islamskiej poprzez odpowiednie ubiory. Zdaniem ugrupowania rozszerzającego stale swój krąg zwolenników islam to nie tylko religia, ale też system ideologiczny, którego wartości nie są do pogodzenia z niemiecką konstytucją.