Oszustwa, podawanie nieprawdziwych danych, pranie pieniędzy i udział w zorganizowanej grupie przestępczej - takie zarzuty usłyszały cztery osoby w związku z emisją obligacji korporacyjnych przez spółki z tzw. „Grupy Ericius".
- Skala przestępczej działalności obejmuje działanie na szkodę około 1000 obligatariuszy, a szkoda wyrządzona przestępstwem wynosi około 130 mln zł - mówi nam Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która wraz ze stołeczną Policją (Wydziałem ds. Odzyskiwania Mienia) prowadzi spektakularne śledztwo.
Postępowanie dotyczy oszustw trwających od 2016 r. do końca 2018 r. Jaki był mechanizm? Spółki z grupy emitowały obligacje, a środki z nich miały przeznaczać na projekty budowy centrów logistycznych, w tym m.in. na zakup nieruchomości, działalność operacyjną i inwestycyjną. Klientom oferowano zabezpieczenie emisji poprzez ustanowienie hipoteki na nieruchomości, lub zastaw rejestrowy na udziałach emitenta. Miraż przyszłych zysków kusił, chętnych nie brakowało. - Wpłaty poszczególnych obligatariuszy z tytułu zakupu obligacji wynosiły od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych - zaznacza Łukasz Łapczyński.
Jednak, pod koniec 2018 r. klienci zaczęli mieć kłopoty - nie wypłacano im odsetek, i nie mogli także odzyskać wpłaconych pieniędzy. Według śledczych proceder był klasyczną piramidą finansową. Spółki z „Grupy Ericius” oprócz emisji obligacji nie prowadziły bowiem żadnej innej działalności operacyjnej, nie miały też żadnych innych dochodów. Pieniądze z emisji obligacji szły na bieżącą działalność spółek, opłacenie pośredników oferujących obligacje, spłatę zobowiązań wobec poprzednich klientów, i na zakup nieruchomości, na których ostatecznie nigdy nie powstały projekty logistyczne - twierdzą prokuratorzy i policjanci. Ponadto, część środków transferowano między spółkami z grupy by regulować zobowiązania, i wypłacono osobom związanym z przedsięwzięciem.
- Biorąc pod uwagę schemat działania, tzw. „Grupa Ericius” stanowiła piramidę finansową, w której wierzytelności wcześniejszych obligatariuszy były regulowane ze środków pozyskanych z kolejnych emisji - tłumaczy Łukasz Łapczyński. I podkreśla: - Klientów wprowadzano w błąd co do zamiaru i możliwości wywiązania się ze zobowiązań, przeznaczenia środków pochodzących z emisji, sytuacji poszczególnych spółek, oraz wartości i realności zabezpieczenia.