Są nimi ślady pozostałe po superszybkiej ekspansji wszechświata, która nastąpiła już w ułamku sekundy po tym, gdy zaczął istnieć. Ślady te przybrały formę charakterystycznej polaryzacji najstarszego światła, jakie zarejestrowały ziemskie teleskopy.
To, co dziś dostrzegli naukowcy, to skutek dawnego działania fal grawitacyjnych. Powstają wtedy, kiedy masywny obiekt przyspiesza, marszcząc tkankę czasoprzestrzeni. Fale grawitacyjne pojawiają się już w tzw. ogólnej teorii względności Einsteina, choć nigdy nie były bezpośrednio wykryte.
Dopiero odkrycie dokonane przez badaczy z amerykańskiego zespołu BICEP2 jest dowodem na ich istnienie. Badacze prowadzili szczegółowe obserwacje małego skrawka nieba. Używali niewielkiego teleskopu na biegunie południowym.
To, co uzyskali, jest najsilniejszym potwierdzeniem kosmicznej teorii inflacji, która mówi, że wszechświat rozszerzył się 100 bilionów bilionów razy szybciej niż mgnienie oka.
Charakterystyczne zawirowania światła okazały się bardziej widoczne, niż oczekiwali naukowcy. Modele sugerowały, że fale grawitacyjne z tej wczesnej epoki były bardzo słabe, więc mogły być nawet niewykrywalne.