Tak twierdzi deputowana Rady Najwyższej Irina Łucenko, która w ukraińskim parlamencie reprezentuje interesy prezydenta Petra Poroszenki. Od kilku lat był mocno zaangażowany w proces utworzenia nowej, niezależnej od Moskwy Cerkwi Ukrainy. Powstała 15 grudnia, gdy w kijowskim Soborze Sofijskim zjednoczyły się Ukraińska Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Kijowskiego (UCP PK) oraz Ukraiński Autokefaliczny Kościół Prawosławny, które nie były uznawane w świecie prawosławnym. Wtedy zwierzchnikiem nowej Cerkwi został metropolita UPC PK Epifaniusz, który z rąk patriarchy konstantynopolitańskiego Bartłomieja I (duchowo przewodniczy prawosławnym na świecie) odebrał tomos, czyli decyzję o niezależności (autokefalii) Cerkwi.
Wtedy zaczęły się problemy dominującej w kraju Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego, która jeszcze na początku grudnia miała ponad 12 tys. parafii. Według Łucenko już 204 parafie przeszły na stronę nowej Cerkwi. W styczniu ukraiński parlament uporządkował istniejące dotychczas prawo dotyczące „wolności wyznania religijnego". Dzisiaj wystarczy przeprowadzić zebranie w parafii, podczas którego dwie trzecie obecnych wiernych zdecyduje o dołączeniu do nowej autokefalicznej Cerkwi. Z doświadczenia wynika, że takie zebranie inicjuje proboszcz. Łucenko twierdzi, że do końca roku patriarchat moskiewski opuszczą „tysiące parafii".
Rzecznik UCP PM Wasilij Anisimow w rozmowie z „Rzeczpospolitą" potwierdził, że „około 200" parafii dołączyło do Kościoła Prawosławnego Ukrainy (oficjalna nazwa). Mówi jednak, że odbywa się to pod presją lokalnych władz, które „dostały odgórne polecenie". – Mają tysiące własnych parafii, których jeszcze nie przypisali prawnie do swojej Cerkwi. W niektórych regionach mają po kilku biskupów na tym samym terenie. Zamiast zrobić porządek u siebie, zabrali się za niszczenie naszego – mówi. – Odebrano nam wszystkie świątynie, które działały przy jednostkach wojskowych, nazywają nas „cerkwią agresora". Należymy do patriarchatu moskiewskiego, ale w 1990 roku otrzymaliśmy od niego autokefalię. Zmuszają nas do zmiany nazwy, ale nie zamierzamy nic zmieniać – dodaje.
Ks. Georgij Kowalenko z Kijowa wraz ze swoją parafią dołączył do nowej ukraińskiej Cerkwi „bez presji władz". Co więcej, jest byłym wieloletnim rzecznikiem UCP PM. Tłumaczy „Rzeczpospolitej", że niepodległość tej Cerkwi można porównać z niepodległością jakieś republiki autonomicznej w składzie Federacji Rosyjskiej. – Patriarchat moskiewski zaczął mocno ingerować w sprawy ukraińskiego Kościoła, odkąd zwierzchnikiem rosyjskiej Cerkwi został patriarcha Cyryl. Dzisiaj rosyjska Cerkiew próbuje doprowadzić do rozłamu w świecie prawosławnym, sięga nawet po groźby i rozpowszechnia różne mity. Wojna hybrydowa dotknęła również sfery religijnej – mówi Kowalenko. Był wśród duchownych, którzy towarzyszyli metropolicie Epifaniuszowi podczas uroczystego nabożeństwa bożonarodzeniowego w Sofii Kijowskiej. Pod koniec stycznia został wyrzucony z UCP PM. Poinformowano go też o tym, że żaden z duchownych patriarchatu moskiewskiego nie może odprawiać z nim wspólnej mszy. – Zawsze uważałem, że Ukraina powinna mieć własną zjednoczoną i samodzielną Cerkiew, która znajduje się w zgodzie i jedności z Konstantynopolem – tłumaczy.