58-letni ks. Andrzej Dymer, były dyrektor Instytutu Medycznego im. Jana Pawła II w Szczecinie, zmarł tydzień temu, we wtorek. Choć wiadomo, że chorował na raka trzustki, a ostatnio jego stan się pogorszył, okoliczności śmierci bada szczecińska Prokuratura Okręgowa. Dymer zmarł w prywatnym pokoju w szpitalu rehabilitacyjnym w Szczecinie, którym kierował. Dlatego – jak ustaliła „Rzeczpospolita” – zawiadomiono prokuraturę, a ta – by móc ustalić przyczynę zgonu w oparciu o sekcję zwłok – musiała wszcząć śledztwo z art. 155 kodeksu karnego (pierwszy poinformował o tym Onet).
– Nie mamy żadnych podejrzeń, ale nie chcemy, by ktoś nam kiedyś zarzucił, że czegoś nie zbadaliśmy. Ks. Dymer budzi kontrowersje. Okoliczności jego śmierci budzić ich nie mogą – mówi nam jeden z prokuratorów.
Lista pytań
Wątpliwości jednak są. Zaledwie kilka dni wcześniej ks. Dymer został odwołany ze stanowiska dyrektora Instytutu Medycznego im. Jana Pawła II, a w dniu jego śmierci KAI podała, że Trybunał Metropolitalny w Gdańsku już pod koniec 2020 r. zakończył kościelny proces ks. Dymera. Treść wyroku zna tylko archidiecezja szczecińsko-kamieńska, oraz Watykan.
Art. 155 kk dotyczący nieumyślnego spowodowania śmierci jest stosowany często, nawet jeśli okoliczności na to nie wskazują. Szczecińska prokuratura ucina pytania. – Nie udzielamy żadnych informacji – mówi jej rzeczniczka Alicja Macugowska-Kyszka.
– To roboczy artykuł stosowany wtedy, kiedy mamy do czynienia ze śmiercią człowieka, i są jakieś wątpliwości czy niejasności, a nawet kiedy mogą one pojawić się w przyszłości. Wiadomo, co ksiądz miał na sumieniu, zapadł wobec niego kościelny wyrok, a publicznie pojawiły się sugestie, że wiele osób wolałoby, żeby zabrał tajemnice do grobu. Są przypuszczenia, spekulacje, i jak sądzę, także dlatego prokuratura wszczęła śledztwo – mówi „Rzeczpospolitej" Kazimierz Olejnik, były wiceprokurator generalny.