Dla zrozumienia położenia Piłata warto zagłębić się w historię tamtego czasu. Otóż kiedy Piłat był namiestnikiem Judei, władza w Rzymie formalnie znajdowała się w rękach cesarza Tyberiusza. Jednak Tyberiusz nie interesował się rządzeniem, lecz pielęgnowaniem swoich zainteresowań na Capri. Faktyczną więc pieczę nad cesarstwem rzymskim – z mandatu cesarza – sprawował minister Sejan, który przygotował zamach na życie swojego przełożonego. Spisek został wykryty, a Sejan w pokazowy sposób stracony w centrum Rzymu.

Kiedy zamierzenia Sejana wyszły na jaw, Piłatowi grunt zaczął się usuwać spod nóg. Żydzi i Jezus wiedzieli o jego przyjaźni z rzymskim ministrem. Chrystus powiedział do Piłata: „nie miałbyś żadnej władzy nade mną, gdyby ci nie była dana z góry”, Żydzi natomiast krzyczeli: „jeżeli tego uwolnisz, nie jesteś przyjacielem cesarza”.

W takiej sytuacji, aby uniknąć konieczności podjęcia samodzielnej decyzji i nikomu się nie narazić, Piłat rozpisuje – jakże modne dzisiaj – referendum i stawia w nim pytanie podburzonemu ludowi: zabić czy pozwolić żyć? Zapomina, że niektórych wartości nie można poddawać pod głosowanie, sprzeniewierza się prawdzie i wydaje wyrok.

Parę lat później i tak został złożony z urzędu. Mógł choć ocalić twarz, a tak – stracił wszystko, włącznie z twarzą. Zabrakło mu odwagi i umiejętności podejmowania decyzji. A przede wszystkim wrażliwości na podstawowe wartości. Do historii przeszedł jako człowiek bez wyrazu i bez prawdziwego oblicza.

[i]ks. Robert Nęcek, rzecznik abp. Stanisława Dziwisza[/i]