Diakoni stali, czyli żonaci mężczyźni, którzy uzyskują pierwszy stopień święceń kapłańskich, to w Polsce wciąż ewenement. Dwaj pierwsi: Tomasz Chmielewski z Torunia i Zbigniew Machnikowski z Gdyni, zostali wyświęceni rok temu.
W najbliższą niedzielę w podwarszawskiej Magdalence trzeciego w kraju diakona stałego wyświęci abp Kazimierz Nycz. Zostanie nim Bogdan Sadowski, mąż Krystyny, ojciec dwóch synów. Przez 16 lat związany był z redakcją programów katolickich TVP, później pracował w TVP Puls, a od niedawna jest zastępcą dyrektora do spraw programowych w Centrum Myśli Jana Pawła II w Warszawie. Po święceniach będzie odprawiał nabożeństwa, błogosławił małżeństwa, głosił kazania, udzielał komunii świętej, chrztów i prowadził pogrzeby. Nie będzie mógł odprawiać mszy świętej, słuchać spowiedzi i udzielać ostatniego namaszczenia. To zarezerwowane jest dla tylko księży. Sadowski na święcenia czekał 30 lat.– Pod koniec lat 70. dowiedziałem się, że Sobór Watykański II przywrócił diakonat stały. I od razu napisałem do kurii warszawskiej list, że gdyby była taka możliwość, to proszę, aby wzięto mnie pod uwagę – opowiada 53-letni Sadowski. Podkreśla, że od dziecka był przy ołtarzu. Najpierw jako ministrant, potem lektor, a od 2000 r. nadzwyczajny szafarz komunii św.
Możliwość zostania diakonem stałym otworzyła się w Polsce dopiero w 2001 roku, gdy episkopat za soborem przywrócił ten istniejący od czasów apostolskich stopień stanu duchownego. Do 2001 r. święcenia diakonatu były ostatnimi przed święceniami kapłańskimi, a więc zarezerwowanymi tylko dla bezżennych mężczyzn.
Sadowski gotów był do święceń już w 2005 r., po ukończeniu przygotowań w Ośrodku Formacji dla Diakonów Stałych w Przysieku pod Toruniem, ale z powodu zawirowań związanych z nominacją nowego arcybiskupa warszawskiego czekał jeszcze cztery lata. W Przysieku uczył się głoszenia kazań, odprawiania nabożeństw, śpiewu, prawa kanonicznego oraz odbywał praktyki duszpasterskie w parafiach. Od niedzieli będzie posługiwał w swojej parafii w Magdalence.
Na świecie jest ponad 32 tys. diakonów (noszą także koloratki – ale nie w Polsce). W wielu krajach europejskich wypełniają luki spowodowane brakiem księży. W Polsce nie ma potrzeby wyświęcania setek diakonów, ale powinni być dla ukazania pełni obrazu Kościoła – takiego, jakim był w pierwszych wiekach – uważa Sadowski. – Ojcowie Kościoła nie wyobrażali sobie Kościoła bez posługi diakonów, którzy powoływani dla tzw. posługi miłości, czyli pomocy ubogim. Dzisiaj te biedy ludzkie, którym powinni zaradzać diakoni, mają różne oblicza – dodaje i podkreśla, że również z uwagi na to, iż w Polsce jest wystarczająca liczba kapłanów, potrzeba wypracowania specyfiki powołania diakonatu stałego.