Przepisy zakazujące aptekom reklamy generują coraz to nowe absurdy. Doprowadziły do tego, że apteki nie mogą informować pacjentów o tym, że mierzą ciśnienie albo sprawdzają, czy leki, które przyjmuje pacjent, nie wchodzą ze sobą w interakcje. Słowem, nie mogą się pochwalić, że prowadzą program opieki farmaceutycznej.
Zakaz informowania o dostępności takich usług wyszedł na jaw w związku z projektem, jaki prowadzi Uniwersytet Jagielloński. Naukowcy z tej uczelni dostali grant unijny na badania o funkcjonowaniu w aptekach opieki farmaceutycznej. Pracownicy UJ pozyskali do współpracy 120 placówek z Małopolski. Informacja o tym, że biorą one udział w projekcie unijnym, z wyszczególnieniem nazw aptek, zawisła na stronie UJ. Pacjent, który szukał apteki np. mierzącej ciśnienie, mógł wejść na stronę internetową uczelni i znaleźć najbliższą placówkę. Jednocześnie apteki zaangażowane w projekt wywieszały na swoich drzwiach logo, informujące, że prowadzą opiekę farmaceutyczną.
Współpraca jednak szybko się skończyła. Jedna z aptek dostała zakaz udziału w programie, gdy konkurencja doniosła na nią do inspekcji farmaceutycznej. Okazało się, że ani apteki, ani UJ nie mogą informować o programie. Jest to bowiem forma promocji, a zgodnie z art. 94a prawa farmaceutycznego apteki obowiązuje zakaz reklamy. Mogą tylko podawać informacje o swej lokalizacji i godzinach otwarcia.
13tys. aptek działa w Polsce
– Ten przepis jest bardzo restrykcyjny. Tu już nie chodzi o to, że zabrania aptekom reklamować ceny leków w gazetkach, ale zaczął też utrudniać prowadzenie programów naukowych – mówi Agnieszka Skowron z UJ.