Biura podróży dopuszczają prawo odstąpienia od umowy (powinno to wyraźnie wynikać z jej treści). Niestety, zazwyczaj zastrzegają, że klient powinien w związku z  tym zapłacić tzw. odstępne. A to stanowi określony procent zapłaconej ceny. Jest on tym wyższy, im bliższy termin wyjazdu.

Dzieje się tak dlatego, że organizator wyjazdu ponosi określone koszty i to często z dużym wyprzedzeniem, rezerwuje hotel, kupuje bilety lotnicze itp. Jeśli zatem dochodzi do rozwiązania umowy, ma prawo potrącić to, co wydał. Powinien jednak zwrócić klientowi to, co zaoszczędził, bo nie zdążył jeszcze do końca wykonać umowy. Zdaniem Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z tego właśnie względu zamieszczane w umowach klauzule przewidujące automatyczne potrącanie w przypadku odstąpienia od umowy określonych kwot (sięgających często prawie 100 proc. zapłaconej ceny, gdy wyjazd odwoływany jest na kilka dni przed wyjazdem) są niezgodne z prawem. Klient ma prawo żądać zwrotu odpowiedniej części swoich pieniędzy. Niestety, w praktyce najczęściej nie uniknie sporu i trzeba będzie zapewne procesować się z biurem podróży (a takie sprawy mogą się ciągnąć miesiącami, a nawet latami).

Bezpieczniej jest wykupić ubezpieczenie od kosztów rezygnacji

Bezpieczniej jest zatem, kupując wyjazd, dołożyć nieco i wykupić ubezpieczenie od kosztów rezygnacji (jest to zazwyczaj wydatek stanowiący ok. 5 proc. wartości wyjazdu). Taka polisa nie daje nam wprawdzie gwarancji zwrotu 100 proc. wpłaconych pieniędzy. Mamy jednak pewność, że odzyskamy 80 proc. z wyłożonej sumy. A to znacznie więcej niż wtedy, gdy takiego ubezpieczenia brak. Jest ono wskazane zwłaszcza wtedy, gdy kupujemy drogie wyjazdy albo wybieramy się z dziećmi (zawsze istnieje ryzyko, że mogą w ostatniej chwili rozchorować się i z wymarzonych wakacji nici).

Zanim jednak zdecydujemy się na wykupienie ubezpieczenia, przeczytajmy dokładnie warunki zaproponowane w polisie ubezpieczeniowej. Może się bowiem okazać, że pewnych zdarzeń nie obejmuje.