W filmie, który w marcu pojawił się na portalu YouTube, dziewczyna o pseudonimie Dee Dee opowiedziała, że kilka miesięcy wcześniej w czasie podróży po Europie na koncercie zespołu z Nowego Orleanu poznała chłopaka z Warszawy, który bardzo jej się spodobał. Wie jedynie, że chłopak ma na imię Wojtek i jak wygląda. Dziewczyna prosiła wszystkich o pomoc w skontaktowaniu się z Wojtkiem.
Szybko okazało się, że film „Polish boy wanted" to zapowiedź kampanii reklamowej marki odzieżowej Reserved. Do Komisji Etyki Reklamy trafiły skargi w tej sprawie.
- Reklamodawca z pełna premedytacją wykorzystał naiwność, życzliwość odbiorców i ich gotowość do niesienia innym ludziom pomocy, nawet w takiej sprawie, jak odnalezienie ukochanego mężczyzny poznanego na koncercie – napisała jedna ze skarżących osób. - Taką reklamę uważam za tym bardziej szkodliwą i naganną, bowiem w obecnych czasach, tego rodzaju przekaz internetowy jest nieocenionym środkiem pomocy w odszukiwaniu różnych osób (także zaginionych w tragicznych okolicznościach) albo służy innym powszechnie akceptowanym celom społecznym, zatem nie powinno się wykorzystywać dobrych zwyczajów w sieci do osiągania zysków, które mogą być osiągnięty w sposób zgodny z prawem i dobrymi obyczajami" – dodała.
Niedawno Zespół Orzekający Rady Etyki Reklamy uznał, że przekaz w formie viralowej wypełnia definicję reklamy przyjętą w Kodeksie Etyki Reklamy a także wytyczne EASA odnośnie najlepszych praktyk w komunikacji marketingowej. Jednocześnie podzielono zarzuty skarżących, że w reklamie Reserved przekroczono dopuszczalne granice obyczajowości.
W uzasadnieniu decyzji zwrócono uwagę, że ukazanie w reklamie nieoznaczonej jednoznacznie jako przekaz marketingowy historii opartej na motywie potrzeby niesienia pomocy może w przyszłości spowodować większą zachowawczość odbiorców, brak zaufania do apeli społecznych będących inspiracją dla ocenianej reklamy i zniechęcać do zaangażowania się w działania społeczne.