Poparcie dla Władimira Putina deklarowało w ostatnich miesiącach około 60 proc. obywateli. Po inwazji na Krym rating prezydenta sięga niemal 70 proc. Niewiele więcej Rosjan jest nawet zdania, że Putin powinien działać w jeszcze bardziej zdecydowany sposób. Co z tego wynika?
Aleksander Pumpianski:
To, że Putin jest liderem państwa, w którym szerzy się nacjonalizm i szowinizm. Większość Rosjan jest zdania , że Krym jest „nasz", że Ukraina to nie żadna zagranica, ale część Rosji, i że tak już powinno pozostać na zawsze. W takiej sytuacji poparcie dla prezydenta, który czynem odzwierciedla takie nastroje, musi siłą rzeczy rosnąć. Euforia nie będzie trwała wiecznie. Na razie jednak Putin jest liderem, który jawi się Rosjanom jako przywódca, z którym liczą się na świecie, który potrafi wyciągnąć asa z rękawa i wie przy tym, co robi. To zresztą nie jest wyłącznie cechą Rosjan. Wiele narodów docenia silnego i zdecydowanego przywódcę.
W jakim stopniu na nastroje społeczeństwa wpływają rosyjskie media, zwłaszcza telewizja, z której ogromna większość obywateli czerpie wiadomości?
Z tak ogromnym zapałem mediów i z taką jednoznacznością nie mieliśmy Rosji do czynienia po rozpadzie ZSRR. Nieustanne bombardowanie społeczeństwa informacjami, że władzę na Ukrainie przechwycili faszyści i banderowcy, robi oczywiście swoje. To wszystko jest propagandą w najczystszym radzieckim stylu. I nie tylko. To propaganda z czasów wojny. Wszechobecny hurrapatriotyzm utwierdza Rosjan w przekonaniu o jedności narodowej i etnicznej z Ukraińcami, o tym, że Krym dostał się Ukrainie przez przypadek, z głupoty pijanego Chruszczowa. A nawet jeżeli nie cała Ukraina jest po prostu częścią Rosji, to już na pewno wschodnia jej część.